piątek, 1 marca 2013

rozdziały XI i XII

XI
   Obudziłam się z masakrycznym bólem głowy. Pamiętałam doskonale co się wczoraj wydarzyło, nawet najmniejszy szczegół. Ten obraz nie chciał mi wylecieć z głowy. Zastanawiałam się cały czas nad minionym wydarzeniem i doszłam do wniosku, że nie ma się co użalać. Faceci tacy są, nie da im się przetłumaczyć. Wolą wysuwać jakieś pozpodstawne hipotezy i mieć z tego ‘happy’. Niestety, jeżeli Harry myślał, że będę cały czas przygnębiona to był w błędzie. Właśnie stwierdziłam, że pokaże mu, co stracił. Będę się ubierać „odważniej”. Pewnie myślicie sobie, co to znaczy. Otóż będę ubierać buty na korkach i ignorować tamtą osobę. Niech wie co traci.
     Z tym właśnie zamiarem wyszłam z pokoju. Po drodze z szafy wyciągnęłam kremową bluzkę z napisem „Be Mine”, postrzępione dżinsy i kremowe butki na korku. W toalecie wzięłam prysznic, zrzuciłam z siebie wczorajsze ciuchy i ubrałam nowe. Włosy związałam w wysokiego koka, zostawiając kosmyk włosów po obu stronach, po czym robiąc je na lokówce. Wymalowałam się i poszłam do pokoju. Tam wzięłam bluzę, założyłam ją na siebie, a rękawy podwinęłam. Zgarnęłam jeszcze torebkę i zeszłam na dół. W kuchni siedzieli, jak na złość, wszyscy mieszkańcy, włącznie z Stylesem. Spojrzałam na niego chłodno i odwróciłam wzrok.
- Siemka wszystkim . –uśmiechnęłam się.
- Hej. – odpowiedzieli.
- Co mamy na śniadanko ? – próbowałam nie pokazywać po sobie, co sie stało.
- Naleśniki. – powiedziała Eleanor.
- Mniam ! – usiadłam na przeciwko Hazzy i wzięłam się za jedzenie.
- Dlaczego byłaś wczoraj w parku podczas deszczu ? – zagadał Niall.
- Nie ważne. Stare dzieje. – zaśmiałam się.
- Mhm. Tak, ale jakoś było widać, że płakałaś. – stwierdził Liam.
- Oj tam, oj tam. To już dziewczynie popłakać nie można ? – chciałam przewrócić wszystko w żart.
- No nie wiem... – zaczął Horan. Harry przyglądał się tylko całej sytuacji.
- Dobra, skończmy mój temat. Zayn – spojrzałam na mulata. – jak tam Trina ?
- Dobrze, jutro idziemy na urodziny Waliyhy. – uśmiechnął się.
- Extra. Życzę miłej zabawy. – rzekłam, po czym upiłam kilka łyków soku pomarańczowego. Schowałam naczynia do zmywarki i poszłam do salonu. Włączyłam telewizor. Leciała jakaś komedia romantyczna. Natychmiastowo przełączyłam kanał.
     Po pięciu minutach wszyscy się zmyli. Została tylko El i Harry. Pociągnęła go za rękę, pokazując tym samym oby poszedł za nią na kanapę. Siostra usiadła obok mnie, a chłopak obok niej.
- Dobra, może i inni nie zauważyli, ale ja tak. Co jest grane ? – zaczęła dyskusję.
- A co ma być ? – odparłam cały czas patrząc w ekran.
- Między wami coś jest. Ja to wiem. Andrea ! Skończ się patrzeć w ten telewizor ! – wzięła i wyłączyła go. Spojrzałam na nią z przymusu. – Możesz mi to wyjaśnić ? – poprosiła.
- Zgoda. – odpuściłam. – Co chcesz wiedzieć ?
- O co chodzi.
- A więc, chodzi o to, że my nie jesteśmy razem. – wydusiłam z siebie.
- Czemu ? – zapytała zaskoczona.
- Ponieważ wczoraj uczyłam Zayna tańczyć, bo chciał zaprosić Trinę na urodziny Waliyhy. Kiedy mu pokazywałam Harry wszedł do domu. Gdy nas zobaczył cofnął się. Pobiegłam za nim do parku. Chciałam mu wszystko wytłumaczyć, ale on już miał swoją wersję wydarzeń. I wtedy ze mną zerwał. – rzekłam niemalże jednym tchem.
- I o to coś z nią zerwałeś ? – skierowała do Stylesa.
- Tak. – odparł bez wahania.
- Człowieku, Ty jesteś jakiś chory, czy coś ? Ona pomagała Twojemu przyjacielowi, a Ty ja rzuciłeś ?! – oburzyła się El.
- Słuchaj, ja nie wierzę w tą gadkę o całej „nauce”. Wiem, co widziałem i trzymam się tego.
- Ach, tak ? To trzymaj sie tego, a nikt Cie nie będzie lubił ! – wykrzyczałam.
- Hej ! Nie kłóćcie się. – przerwała nam Eleanor. – Porozmawiajcie ze sobą.
- Ja nie mam już o czym z nim rozmawiać. Gdyby mnie na prawdę kochał, to by mi uwierzył, a nie stwierdzał coś bezsensownego. – powiedziałam i wyszłam z domu. Nie miałam ochoty go oglądać. Zresztą, w sobotę i tak już wyjeżdżają. Nie będę musiała się o nic martwić.
     Po kilku chwilach dołączyła do mnie przyjaciółka. Wzięłam głęboki wdech i się uśmiechnęłam.
- Cześć. – przywitałam ją.
- Hej. – posłała uśmiech. Szłyśmy przez chwilę w milczeniu. – Wiem co się stało. – zaczęła. Spojrzałam na nią pytająco. – Zayn. – dodała dla wyjaśnienia. – Przykro mi. – przytuliła mnie.
- Przestań, tacy są faceci. Ja się już nim nie przejmuję. – powiedziałam dumna.
- No i tak trzymać. – zaśmiała się.
     Nim się obejrzałyśmy, a już stałyśmy w budynku naszej pracy. Poszłyśmy na zaplecza. Tam, jak zawsze, założyłyśmy fartuszki i wzięłyśmy się do pracy.

***

     Około godziny czternastej do pomieszczenia wszedł cały zespół One Direction. Z niechęcią podeszłam do nich z sztucznym uśmiechem.
- Witamy w „Milk Shake’u”. Co by państwo chcieli zamówić ? – rzekłam spoglądając w notatnik.
- Ja shake waniliowego i frytki.
- Poprosimy cztery razy to samo.
- Dobrze. – odchodziłam, kiedy ktoś złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i zauważyłam, że to Liam.
- Co ? – zapytałam chłodno.
- Weź go zrozum, nie wiesz nawet jak teraz cierpi. – powiedział.
- On cierpi ? A co ja mam powiedzieć ? Jestem niewinna, a oskarżona, o coś tak banalnego. Więc już przestań go wielce bronić. – wyrwałam się. Nie miałam ochoty mu się tłumaczyć. Cierpi... Pff...
     Po pewnym czasie wszedł Meyson. Szukał pośród ludzi czegoś, a raczej kogoś. Gdy mnie zobaczył podszedł do mnie. Cofałam się, ale na nieszczęście za mną była ściana.
- I tak musimy porozmawiać. – rzekł z błyskiem w oku.
- Ja nie mam Ci nic do powiedzenia. – odparłam.
- A ja tak. Jak tam Twój nowy chłoptaś ? – był już strasznie blisko mnie. Dzieliły nas dosłownie centymetry.
- Nie ważne.
- I co, nie uratuje Cię teraz, tak ?
- Czego ode mnie chcesz ? – wydusiłam z siebie.
- Nic. Tak tylko porozmawiać.
- Zostaw mnie ! – krzyknęłam i chciałam odejść, ale zatorował mi drogę.
- Nie tak szybko moja droga. – w tym momencie podszedł Mitchell i go wygonił z pomieszczenia.
- I już tu nie wracaj ! – krzyknął na koniec Mitch. – Nic Ci nie jest ? – spytał troskliwie.
- Nie, nie. Dziękuję. – rzekłam i pobiegłam na zaplecze. Tam opadłam w kącie na ziemię i zaczęłam szlochać. Twarz skryłam w dłoniach. Nawet nie zauważyłam kiedy przyszedł do mnie Harry.
- Andrea ? – zapytał podchodząc ostrożnie. Podniosłam wzrok.
- Czego chcesz ? – rzekłam przez łzy.
- Co się stało ? – uklęknął obok mnie.
- Nie Twój interes. Zostaw mnie. – ponownie opuściłam głowę. Chwycił mnie za rękę.
- Pomogę Ci.
- Powiedziałam zostaw mnie. – odepchnęłam go. Powoli odchodził ukradkiem na mnie zerkając. Kiedy już odszedł znowu zaczęłam płakać.
     W końcu się „ogarnęłam” i wzięłam spowrotem do pracy.

***

     W domu poszłam do swojego pokoju i się zamknęłam. Rzuciłam torbę i bluzę na fotel, po czym padłam na łóżko. Dlaczego właśnie mnie muszą takie rzeczy spotykać, czemu ? – pytałam się w myślach. Próbowałam udawać twardą, aby ukryć swoje uczucia. Niestety, nie wychodziło mi to zbyt dobrze.
     Łudziłam się nad tymi myślami. W końcu otarłam łzy i zeszłam na dół. Nalałam sobie do szklanki soku pomarańczowego i usiadłam przed telewizorem. Oglądałam ludzi, którzy poruszali się na ekranie.
     Nikogo w domu nie było. Zresztą, nie będę się przejmować innymi. Ważna jestem ja.

***

     Około dwudziestej poszłam do swojego pokoju. Wzięłam ukochaną piżamę i poszłam do łazienki. Wzięłam kąpiel, uczesałam się i poszłam spowrotem do pokoju. Wzięłam laptopa do rąk i zaczęłam przeglądać najróżniejsze stronki.
     Gdy już skończyłam była godzina dwudziesta druga. Położyłam się na łóżku i z głową pełną problemów próbowałam zasnąć. Udało mi się to dopiero po północy.
XII
    Obudził mnie, jak to zazwyczaj, ten natrętny i głupi budzik. Otworzyłam oczy i wpatrywałam się w sufit. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę. – powiedziałam jeszcze zachrypniętym głosem.
- Hej. – w drzwiach zauważyłam zielonookiego loczka.
- Cześć. – odpowiedziałam chłodno.
- Możemy porozmawiać ? – zapytał siadając na łóżku.
- Jeżeli chcesz...
- Ja chciałbym Cie przeprosić... – zaczął.
- Prędko Ci to do głowy przyszło.
- Wiem, że byłem głupi. Przepraszam za to. – spojrzał na mnie.
- I co ? Sądzisz, że Ci wybaczę i będzie wszystko pięknie i tak jak przedtem ? – zapytałam sarkastycznie. Uśmiechnął się tylko smutno. – Jeżeli tak myślałeś, to jesteś w błędzie. Jeżeli na serio mnie kochałeś, to mogłeś chociaż spróbować uwierzyć, ale Ty wolałeś słuchać swojego rozumu. Myślałam, że jesteś inny.
- Jestem inny. – zaprzeczył.
- Coś mi się nie wydaje. Jesteś taki sam jak inni. Wy wszyscy tacy jesteście. – skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Andrea, proszę. Postaw się w na moim miejscu. Ja zrozumiałem swój błąd. Proszę wybacz mi. – bawił się swoimi palcami.
- Słuchaj, ja już podjęłam decyzję. Miałeś swoją szansę. Nie wykorzystałeś jej. Przykro mi, ale nie ma już dla nas przyszłości. – powiedziałam. Zauważyłam jak robi się jeszcze bardziej smutny niż wcześniej.
- Dobrze, szanuję to. – rzekł w końcu. – Ale pamiętaj, ja zawsze będę na Ciebie czekać. – dodał, posłał mi ciepły uśmiech i wyszedł. Co on sobie myślał ? Wyprowadziło mnie to z równowagi, nie powiem.
     Próbowałam wybić tą rozmowę z głowy, ale poszło to na marne. Wzięłam szarawą bluzkę z napisami i wąsem, twarzowe rurki i czarne buty na koturnach. Pobiegłam do łazienki. Wzięłam prysznic i się uczesałam w wysokiego kucyka. Na ręce założyłam kilka bransoletek, na palce pierścionki, a na szyję ulubiony wisiorek z aparatem. Poszłam do pokoju i schowałam piżamę. Wyjęłam z szafy bluzę. Wzięłam jeszcze torebkę i zbiegłam na dół.
     W kuchni zastałam tylko jego. Zmierzyłam go chłodnym wzrokiem, na co odpowiedział uśmiechem. To było irytujące. Wyjęłam z lodówki mleko. Nasypałam do miseczki płatki kukurydziane i zalałam je poprzednio wyciągniętym produktem nabiałowym. Do szklanki wlałam soku grejpfrutowego. Usiadłam naprzeciwko Stylesa.
     Przyglądał mi się non stop, ale postanowiłam to ignorować, co było lada wyczynem, jak się później okazało. W końcu gdy skończyłam posiłek umyłam naczynia i poszłam do salonu. Założyłam tam bluzę, podwinęłam jej rękawy, po czym usiadłam na kanapie włączając telewizor. Leciał mój ukochany serial „Prawo Agaty”.
     Po kilku minutach dosiadł się do mnie Harry. Jak widać nie miał zamiaru odpuścić. Tak jak ja. Może i nadal darzyłam go pewnym uczuciem, ale ono z czasem minie, taką mam przynajmniej nadzieję. Patrzałam w ekran próbując się skupić na sensie filmu. Na marne. Cały czas po głowie chodziły mi myśli, które nie chciały mi dać spokoju. Potrząsnęłam głową, próbując je wybić z głowy. Na nic się to nie zdało. Hazza spojrzał na mnie jak na idiotkę, aby zaraz później się uśmiechnąć. Powoli mnie wkurzał. Nie, moment... Nie powoli, a szybko ! Czy ten człowiek naprawdę nie może przyjąć do świadomości myśli, że my nie będziemy razem ? Po tym, jak mnie zranił nie potrafię mu już ponownie zaufać. To jest dla mnie za trudne i mnie przerasta.
     W końcu usłyszałam upragniony dzwonek do drzwi. Szybko wstałam z kanapy i skierowałam się w stronę wyjścia. Otworzyłam drzwi, a zaraz potem je zamknęłam.
- Strzałka. – przywitałam się z przyjaciółką.
- Hej. – spojrzała na mnie z uśmiechem. – Zły humor ? – spytała.
- Nic mi nie mów. On jest taki denerwujący, że masakra. Nie chce dać sobie spokoju.
- Widzisz, to oznacza, że Cię kocha. – zaśmiała się.
- Skończ! Może on mnie i tak, ale ja jego już nie.
- Oczywiście kochana, wmawiaj to sobie z nadzieją, że Ci przejdzie. – rzekła sarkastycznie. Zmierzyłam ją wzrokiem. Jeszcze tego mi brakowało, żeby przyjaciółka mi takie rzeczy wygadywała.
     Weszłyśmy do „Milk Shake’a”. Czekały tam na nas nasze podopieczne. Ubrałyśmy się w „mundury” do pracy i wzięłyśmy za robotę.

***

     W pracy nie było nic nadzwyczajnego. To co zwykle. W drodze powrotnej nie zamieniłyśmy z Triną ani jednego słowa. Byłam trochę na nią zła, ale wiedziałam, że mi to przejdzie do jutra rana. Zaśmiałam się w myślach.
     Gdy znalazłam się przed domem wzięłam głęboki wdech. Wiedziałam, że na bank spotkam tam Harrego. Chciałam go ignorować, tak jakby nie istniał. Przynajmniej warto spróbować. Otworzyłam drzwi i krzyknęłam słowo „Jestem”, po czym wszystkie pary oczu powędrowały na moją osobę. Czułam się trochę niekomfortowo.
     Zamknęłam za sobą drzwi i „rzuciłam się na fotel”. Styles cały czas mi się przyglądał. Tak jak przewidziałam. Ale on jest natrętny ! – pomyślałam.
     Po pięciu minutach wszyscy zaczęli się zlatywać, aby wyjść.
- Hej, hej, hej ! – krzyknęłam. – A wy gdzie ? – spytałam zaskoczona i zła.
- Na randki. – odpowiedzieli równo z uśmiechami na mordkach.
- Nie było pytania. – powiedziałam i spowrotem wpatrywałam się w telewizor. Zaśmiali się, po czym wyszli. Byłam pewna, że zrobili to celowo, abym była sam na sam z Harrym.

***

     Poczułam się głodna. Poszłam do kuchni i zaczęłam szykować sobie kanapkę. Nagle ktoś objął mnie w talii. Przestraszona odwróciłam się gwałtownie. Za mną stał Hazza.
- Co Ty wy... – nie zdążyłam dokończyć, kiedy mnie pocałował. Sama nie wiedziałam czemu, ale odwzajemniłam to. Wplotłam swoje dłonie w jego włosy. Jego ręce błądziły po moich plecach. Gdy się od siebie oderwaliśmy uśmiechnął się i spojrzał mi głęboko w oczy. Tak mi brakowało tych jego ślicznych, zielonych tęczówek. Czułam jak odpływam, więc otrząsnęłam i odepchnęłam go od siebie.
- Co Ty sobie wyobrażasz ?! – wrzasnęłam przez zaciśnięte zęby.
- O co Ci teraz chodzi ? Nie opierałaś się przed chwilą.
- Przestań ! To była chwila chwiejności, rozumiesz ? Ja nic do Ciebie nie czuję ! – krzyknęłam i biegłam w stronę schodów. Nie szedł za mną, nie próbował mnie też zatrzymać. Szybko wbiegłam do pokoju i zatrzasnęłam drzwi. Położyłam się na łóżku. Nogi przybliżyłam do siebie, aby potem schować w niej twarz całą od łez. Ja go nie kocham. Nic dla mnie nie znaczy. – wmawiałam sobie przez cały czas.
     Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Andrea, proszę, porozmawiajmy. – mówił Harry.
- Ja nie mam o czym z Tobą rozmawiać. Zostaw mnie ! – chyba to zrozumiał, bo pukania ucichły.


***

     W końcu odważyłam się i wyszłam z pokoju z piżamą w dłoniach.
     W łazience wzięłam prysznic, po czym uszykowałam się do snu. Wyszłam za łazienki i kierowałam się do mojego pokoju. Przed nim ujrzałam Stylesa. Na mój widok tak jakby się ożywił.
- Co Ty tu robisz ? Nie wyraziłam się jasno ? – zaczęłam.
- Ja Cię błagam, ja bez Ciebie żyć nie mogę. – mówił zbliżając się do mnie.
- Skończ te bajeczki i mnie zostaw. – stałam za nim, kiedy chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Proszę... – powiedział. Nasze twarze dzieliła niebezpieczna odległość, więc się wyrwałam i odeszłam. Zanim weszłam do pokoju spojrzałam jeszcze na niego. Zasłużył sobie na cierpienie, zasłużył.
     Położyłam się w łóżku i chciałam zasnąć. Udać mi się to udało, ale dopiero po wielu marnych próbach.

1 komentarz: