niedziela, 21 kwietnia 2013

Lou- Natka +18

Wtorek. Jeden z tych pięciu, tak bardzo znienawidzonych dni kiedy
trzeba ruszyc tyłek i wstac z ciepłego łóżka, by przebrnac pomiędzy zaspami
do szkoły, w której trzeba przesiedziec minimum siedem godzin by
zostac z niej wypuszczonym..  Nic bardziej mylnego to, że  Twoim chłopakiem
był dobrze wszystkim znany Pan Marchewka z 1D nie znaczyło, że odpuszczałaś
sobie szkołę, tym bardziej że w tym roku matura.
Kiedy jeszcze smacznie spałaś zadzwonił budzik. Ziewając, przeciągnęłaś
się próbując nie uderzyc leżącego obok ciebie Lou i delikatnie cmokając
go w usta podniosłaś się i skierowałaś do łazienki. Wziełaś szybki
prysznic podśpiewując sobie pod nosem jakąś piosenkę ostatnio zasłyszaną
w radio. Założyłaś pierwsze lepsze czarne rurki, bluzkę z nadrukiem
Nowego Yorku, czarne conversy. Włosy jak zwykle wylądowały w wysokim, niedbałym
koczku podpiętym wsuwkami w kolorze Twoich włosów. Narzuciłaś
na siebie bluzę swojego chłopaka, wrzuciłaś książki do torby po czym
cicho zeszłaś do kuchni. Włączyłaś ekspres czekając na mocno kofeinowy napój,
który miał byc idealnie dopasowanym dodatkiem do czekoladowych
naleśników z truskawkami, które już znajdowały się na patelni, lekko
skwiercząc. Ciche pikanie jak zwykle doprowadziło Cię do szału.
Wyjęłaś kubek pociągając łyk ciemnobrązowego, spienionego napoju i odstawiłaś
go na blat stołu, rozsiadając się wygodnie na krześle. Nabiłaś kawałek
naleśnika, nie bardzo mając ochotę by coś zjesc, ale gdyby Lou
się dowiedział, że nie zjadłaś śniadania zabiłby Cię na miejscu.
Przy trzecim kawałku poczułaś wilgotne usta na swoim policzku
i ciepłe dłonie w talii, które nieznacznie zjeżdżały w dół. Wykręciłaś się
szybko z jego uścisku.
- A Ty czemu już nie śpisz ?
- Nie mogłem, zimno mi było. Oooo naleśniki. - rzucił sie do Twojego
talerza.
- Jedz jedz, ja już lecę. - stanęłas na palcach by cmoknąc go w usta
i dopijając ostatni łyk już letniej kawy poszłaś do drzwi.
Lou zerwał się szybko podbiegając do Ciebie. - Ejj, już idziesz ?
A miałem nadzieję na.. - zaśmiałaś się cicho.
- O nie, niee ma tak dobrze. - odwróciłaś się w jego stronę. - jak
będziesz grzeczny to pomyślimy później. - Twoj chłoptaś
zagryzł wargę a Ty ze śmiechem poszłaś na przystanek.
Autobus jak zwykle był punktualny więc juz za pięc dziewiąta byłaś w szkole.
Dzwonek zadzwonił piętnaście minut później oznajmiając matematykę.
Nic nowego, nauczycielka próbowała wam tłumaczyc no ale jak zwykle
nie wyszło więc lekcja zakończyła się na zapisaniu tematu oraz dwóch
przykładów. Biologia, chemia, dwie muzyki, plastyka, hiszpański.
Torba wylądowała w szafce i zamieniła się na większą, czarną z jakimiś
kolorowymi graffiti. Trening siatkówki dłużył Ci się niemiłosiernie.
Skończyliście jakoś po 19 , więc wziełaś szybki prysznic i wyszłaś
ze szkoły. W połowie drogi, światła lamp zaczęły mrugac i w końcu zgasły.
Przestraszyłaś się. Ta dzielnica może i była bezpieczna, ale
lepiej nie zapeszac. Chwilę później usłyszałaś za sobą ciche kroki, które
wciąż się zbliżały. Stanęłaś mając nadzieję, że owy osobnik Cię
ominie jednak przybliżał się do Ciebie nawet nie mając ochoty wyminąc i
pójsc dalej. Kiedy poczulas jego dłonie na sobie walnęłaś go z całej siły z łokcia
w brzuch.
- Hejj, [t.i.] co ja Ci zrobiłem ? - chłopak zwijał się z bólu.
- Oj, Louu, przepraszam Cię , myślałam, że to jakiś .. no wiesz. - zaczęłaś
się trząsc. Chłopak podszedl do Ciebie i mocno Cię przytulił.
- Ejj, misiek nie bój się, przecież tu jestem. - wtuliłaś się
w jego tors. Objął Cię ramieniem i przytuleni wracaliście do domu..
W połowie drogi zaczął padac deszcz , biegiem ruszyliście do drzwi.
Zrzuciłaś z siebie przemoczoną bluzę i pędęm pognałaś do salonu,
po drodze zrzucając z siebie kolejne ubrania. Zostałaś w samej
bieliźnie, która chwilę potem równie szybko zniknęła. Tym razem za sprawą
Lou. Zaczęłaś uciekac przed nim szukając w domu jakiegoś
miejsca, w którym Cię nie znajdzie. Nie mogąc się zdecydowac
wbiegłaś do jednej z sypialni, co było ogromnym błędem.
Kilka sekund wystarczyło, byś leżała na wielkim, miękkim materacu, a nad
Tobą Loui ..
- Mogę ? - zapytał w przerwie między obdarowywaniem Twojego ciała
masą pocałunków..
- A co ja z tego będę miała ? - zapytałaś zagryzając dolną wargę.
- Oprócz przyjemności i zdartego krzykiem gardła .. hm .  - zaśmiałaś
się lekko chrypiąc. - A co by księżniczka chciała ?
- Robisz przez miesiąc śniadania, sprzątasz iii.. - ponownie
zagryzłaś wargę.
- Zgoda ! - uradowany powrócił do swojego zajęcia. Cała już
rozpalona spojrzałaś na niego błagalnym wzrokiem , nie mając
ochoty, by wciąż to przedłużał.  Jednak on chciał się z Tobą trochę pobawic.
- Misiek, proszę. - zerknęłas na niego spod swojego długiego wachlarza rzęs.
- Oj no dobrze. - powrócił do Twoich ust. Wpasowując się pomiędzy Twoje uda
przygryzał płatek Twojego ucha. Wchodził w Ciebie najpierw
delikatnie, pozwolając Twojemu organizmu do Jego obiecności, następnie
coraz bardziej przyspieszając i zwiększając na sile.
Nie mogłas się powstrzymac przed cichymi jękami w jego usta,
zamieniającymi się w coraz to głośniejsze, przechodzące w krzyk
jego imienia. Nie zwracając uwagi na to, że sąsiedzi mogą Was słyszec
zagłębialiście się w przyjemności jaką sobie dawaliście. Nic nie mogło
się z tym równac. Ostatnim razem zawsze mu odmawiałaś jednak tym
razem, hm.. sama miałaś na to ochotę. Kilka pchnięc dalej
i zgięłaś się w łuk rozkoszy . Lou opadł zmęczony obok Ciebie i
przykrył Was kołdrą. - Kocham Cię Maluszku.
- Ja Ciebie też misiu. - wtuliłaś się w niego zasypiając.
**Kilka dni później**
Od dwóch dni czujesz się fatalnie. Podejrzewając ciążę wybierasz się do ginekologa. Miałaś racje. Byłaś w ciąży, z Louisem. Ruszyłaś w stronę waszego domu. Otworzyłaś drzwi. Lou siedział na kanapie. Podeszłaś do niego i chciałaś go pocałować, ale on się odsunął.
TY: Lou co się stało.
LO: Jejku. Nie wiem jak ci to powiedzieć. To koniec. Koniec nas.
Twój świat stracił sens. Twój ukochany chłopak powiedział "Koniec nas".  To co was łączyło znikło. Po prostu wyszedł. Miałaś tego dość. Postanowiłaś wyjechać do Liverpool.
***3 lata później***
W tym czasie urodziłaś piękną córeczkę imieniem Eleanor. Układasz sobie życie na nowo, ale jednak wróciłaś do Londynu, bo tam masz pracę. Wynajęłaś mieszkanie dla siebie i dla małej. Ma już ponad dwa latka. Jest bardzo podobna do Louisa. Nawet charakterek ma po nim. Ty natomiast zmieniłaś się cała. Inna fryzura, kolor włosów, styl ubierania.
Pewnego dnia spacerujesz sobie z Eleanor po parku w Londynie. Nagle zauważasz chłopaka podobnego do Louisa. Ty nie zwracasz na niego uwagi i siadasz z małą na ławeczce. Podchodzi do was ów chłopak.
CH: Cześć. Ależ mamy piękny dzień.
TY: Hey. Tak to prawda.
CH: To twoje dziecko.
TY: Tak to moja córka imieniem Eleanor.
CH: Możesz mi powiedzieć jak masz na imię?
TY: (T.I)
CH: Wiedziałem. Może i zmieniłaś się cała, ale nie zapomnę twego uśmiechu.
TY: Lou.
Lo: Czy Eleanor jest moją córką?
TY: Tak Louis ona jest twoją córką.
Lo: Gdybym wiedział, że jesteś w ciąży to nigdy bym nie odszedł od ciebie. Przepraszam cię, ale czemu mi nic nie powiedziałaś o ciąży?
Ty: Po co? A po za tym miałam ci to powiedzieć w dzień kiedy ze mną zerwałeś. Nie kochasz mnie to po co miałam to mówić.
Lo: Posłuchaj. Ja cię zawsze kochałem, kocham i kochać będę. Teraz to wiem. Gdybym wiedział nie pozwoliłbym ci odejść. Kocham ciebie i kocham Eleanor. Proszę wybacz mi.
Ty: Dobrze wybaczam ci.

***2 lata później***
Jesteście z Louim rok po ślubie. Spodziewacie się drugiego dziecko. Tym razem to będzie synek. Kochacie się. Eleanor zaakceptowała Lou jako swojego tatę już po kilku dniach. Dziękujesz sobie, że mu wtedy wybaczyłaś... :)

sobota, 20 kwietnia 2013

Sorky, że tak długo nie dodawałam, ale problemy z internetem dawały znaki. Sokry, ale już jest. :)

Tam była fantastyczna sukienka... 
Była ona mniej więcej taka
 

O: Idź ją przymierzyć.
J: Okey. Czy można przymierzyć o tę sukienkę?
S.S: Oczywiście.
Sprzedawczyni podała mi wymarzoną sukienkę. Ruszyłam pewnym krokiem w stronę przymierzalni. Nie powiem. Było trochę problemu, gdyż przymierzalnia była mała a ja miałam sporo bagaży. Ubrałam kreację i wyszłam. Olek jak tylko na mnie popatrzył od razu zaniemówił. Po chwili się ocknął.
O: Woow nie wiedziałem, że mam tak taką ładną kuzynkę.
J: Podoba ci się?
O: Ty się jeszcze pytasz? Bierzemy ją.
J: Dzięki Olek.
O: Nie mnie dziękuj. To prezent od Renesmee. Ode mnie masz inny.
Uśmiechnęłam się po czym weszłam do przymierzalni. Szybko przebrałam swoje ciuchy i podeszłam do Olka. Po odebraniu sukienki ruszyliśmy w stronę lodziarni. Zamówiliśmy to co chcieliśmy. Nagle zauważyłam Gemmę i Harry`ego.
H: Hey Juls i Olls.
J: Cześć Hazz.
G: Co wy tu robicie?
O: Przyszliśmy kupić Julce sukienkę na urodziny. To prezent od mojej siostry Renesmee.
H: Aha. I jak co kupiliście.?
J: Hazz chcę abyś miał niespodziankę.
H: Okey.
O: A wy co tutaj robicie?
G: Właściwie to przyszliśmy kupić prezenty dla Juls.
J: Aha. Olek musimy jechać do domu. Robi się późno.
O: Jasne Jula. Bye.
Wróciliśmy do domu. Byłam meeega zmęczona. Od razu zasnęłam...

Chciałabym, abyście odwiedzali też tego bloga. On nie jest mój, ale dziewczyna, która go prowadzi jest genialna. Dopiero zaczyna więc dajmy jej odwagi.

ADRES BLOGA: http://iamadirectionerandiproudofit.blogspot.com/

Mam nadzieję, że się spodoba.

środa, 17 kwietnia 2013

Imagin z Niallem (+18) dla Gabrysi

Obiecany Niall (+18)

Wczorajszego wieczoru wróciłaś dosyć późno. Musiałaś zostać w pracy po godzinach, robiłaś w klubie nocnym. Jedyną rzeczą jaka cię pocieszała była myśl, że jest niedziela i pośpisz dzisiaj dłużej.
Z: Cicho.
Niall niezdarnie wpadł na butelki rozstawione przy twoim łóżku.
H: Ty idioto naucz się chodzić.
N: Co.
Li: No to na trzy. Raz, dwa, trzy.
Krzyknął głośno Liam. Wtedy cała piątka skoczyła na twoje łóżko. Przebudziłaś się. A oni skakali, krzyczeli i śpiewali.
T: Nawet w niedziele nie dacie mi pospać ?
Z: Nie.
T: Wyjazd, już.
N: Myszko wstawaj.
T: Spać.
Próbowałaś przekrzyknąć całą piątkę, ale na nic. Zarzuciłaś na głowę kołdrę. Po chwili zobaczyłaś, że chłopcy wyszli z twojego pokoju. Odkryłaś się troszkę i próbowałaś zasnąć. Po kilku minutach usłyszałaś krzyk Lou.
Lo: Teraz.
Zanim zdążyłaś popatrzyć o co chodzi. Nad tobą stała już cała piątka z wiadrami. Teraz już pustymi. Po ciele przeszedł ci lekki dreszcz, byłaś cała mokra. Wtedy wszyscy wybuchnęli śmiechem.
T: Kurwa pojebało was ?
N: Wstajemy.
T: Idioci.
Powiedziałaś śmiejąc się razem z nimi.
T: Te wasze durne pomysły. Jak ja was kocham. Co ja bym bez was zrobiła ?
Lo: No nic.
T: Ojej, to który chcę się przytulić ?
Powiedziałaś uśmiechając się łobuzersko. Podbiegłaś do Nialla. Wtuliłaś się w niego. A on zaczął piszczeć jak baba. Później Lou, Liam. Wszyscy zaczęli uciekać. Goniliście się po całym domu. W końcu mieliście dosyć. Cała piątka usiadła na kanapie, a ty poszłaś przebrać się w suche ciuchy. Weszłaś do łazienki i ubrałaś sweterek i leginsy. Włosy spięłaś w koka. Napełniłaś jedno z wiader, które leżało w twoim pokoju. Po cichutku, zeszłaś na dół i oblałaś wszystkich wodą. Zaczęli krzyczeć.
T: No rewanżyk.
Wtedy chłopcy wstali. Niall i Harry polecieli na górę. A Liam, Lou i Zayn chwycili cię i też zaczeli zmierzać w kierunku łazienki. Po chwili już byłaś w wannie. Cała mokra. Znowu.
T: Jesteście okropni, nie macie serca. To nie fair.
Wtedy Zayn zaczął skakać po łazience. Poślizgnął się i upadając chwycił Liama za ramię, a on Hazze za bluzkę i tak leżeli w trójkę na ziemi. Wtedy po całej łazience rozszedł się śmiech Nialla. Przez co po chwili wszyscy się śmialiście. Niall podszedł do wanny i pomógł ci wyjść. Poszłaś do swojej łazienki i zaczęłaś się przebierać. Przechodziłaś obok łazienki. Sprzątał ja Niall, Zayn i Louis. Zatrzymałaś się tak żeby cię nie zobaczyli.
Z: Musisz jej powiedzieć.
N: Jak. Nie potrafię.
Lo: Nie możesz jej okłamywać. Wiesz dobrze.
N: No wiem, wiem, ale nie wiem czy dam rady.
Z: Kochany nie mów mi, że dasz rady tak dalej żyć.
Lo: Bardzo to widać, że jesteś inny w jej towarzystwie.
Weszłaś do łazienki, byłaś za bardzo ciekawa o co im chodzi.
T: W kogo towarzystwie ?
Z: Lou trzeba posprzątać na dole.
Lo: Ooo tak. Trzeba posprzątać na dole.
Chłopcy wyszli z łazienki i zostałaś sama z Niallem. Widziałaś na twarzy Nialla przerażenie.
T: Więc ?
N: Co więc ?
T: W kogo towarzystwie ?
N: Ale co ?
T: Horan nie zgrywaj się.
N: W twoim, towarzystwie.
T: Ale co, nie lubisz mnie ? Czy co ?
N: Nie, nie.
T: To ?
Wtedy blondyn usiadł na brzegu wanny, opuścił głowę na dół. I wyszeptał.
N: No bo ja cię kocham.
T: Co ?
N: Nie ważne, już nic.
Podeszłaś do Nialla, podniosłaś jego głowę i złączyłaś wasze usta w namiętnym pocałunku. Usiadłaś okrakiem na Niallu. Wyszeptałaś mu do ucha.
T: Nawet nie wiesz jak długo czekałam na te słowa.
N: Gdybym wiedział.
T: Cicho już.
Niall zabrał cię na ręce i poszliście do jego pokoju. Zamknął drzwi na kluczyk. Postawił cię i zaczął namiętnie całować. Najpierw były to lekkie pocałunki ale z czasem stawały się bardziej nachalne i agresywne. Potrzebowałaś czegoś takiego. Wjechałaś rękami pod jego mokrą koszulkę. Ściągnęłaś ją z niego. Wbiłaś paznokcie w jego plecy, kiedy on całował twoją szyję i zjeżdżał coraz niżej. Z twoją pomocą powoli zdjął ci sweterek. Byłaś bez stanika. Na co Niall zareagował wielkim uśmiechem. Zaczął całować, lizać, ssać i nagryzać twoje sutki. Poczułaś się jak w niebie. Niall zabrał cię na ręce i powoli zmierzał w stronę łóżka. Położył cię powoli i zaczął muskać twój brzuch. Poczułaś na całym ciele dreszcze. Wymruczałaś pod nosem.
T: Niall.
N: Ciiiii.
Położył ci wskazujący palec na ustach. Po czym powolnym ruchem przejechał po twoim podbródku, szyi, dekolcie, brzuchu, podbrzuszu aż zatrzymał dłoń na twojej kobiecości. Popatrzył ci się w oczy. Dałaś mu znak, że jesteś gotowa. Wtedy zsunął z ciebie leginsy, razem z koronkowymi czarnymi majtkami. Byłaś naga. Leżałaś tak i czekałaś aż Horan ściągnie z siebie spodnie i bokserki. Po chwili ukazał się twoim oczom jego wielki kolega. Popatrzyłaś się na przyjaciela Nialla, a potem w jego oczy i uśmiechnęłaś się chytro. Chłopak nachylił się nad tobą, pocałował cię w czoło i później zjechał na dół. Zadawał lekkie liźnięcia na twojej kobiecości. Co chwilę wydawałaś z siebie ciche jęki. on to robił tak jak nikt inny. Jego język robił okrężne ruchy, ciągle zahaczając o twoją łechtaczkę. Twoje biodra chodziły. Chwyciłaś go za włosy i lekko pociągnęłaś co spowodowało, że oderwał swoje usta od twojej koleżanki. Szybkim ruchem położyłaś go na łóżku i włożyłaś do buzi jego kolegę. Jeździłaś w górę i w dół. Na jego twarzy było widać pożądanie. Nagle Horan chwycił cię i położył na łóżku. Bez uprzedzenia wszedł w ciebie. Krzyknęłaś na cały dom.
T: Niall...
Nie przejmując się tym, że na dole są chłopcy.
N: O boże (t.i.)...
Po kilkunastu minutach wysiłku, widziałaś że Niall już długo tak nie pociągnie. Zmieniliście pozycję. Klęknęłaś na łóżku, a chłopak wbił się w ciebie od tyłu. Zadawał coraz mocniejsze pchnięcia, ostatnie było tak gwałtowne i brutalne, że doszliście. Poczułaś gorąco w środku. Krzyczeliście na cały dom swoje imiona.
T: Niall...
N: (t.i.)... O boże.
T: Kurwa.
Po chwili Horan wypuścił swoje soki w tobie i powoli wyszedł z ciebie. Położył się obok ciebie z uśmiechem na twarzy.
N: Nawet nie wiesz jak bardzo tego potrzebowałem. Potrzebowałem ciebie.
T: Kocham cię.
N: Ja ciebie też.
T: O kurwa chłopaki.
N: Co chłopaki ?
T: Są na dole.
N: O ja pierdole.
Zaczęliście się śmiać. Ubraliście się szybko i poszliście na dół. Weszliście do kuchni i próbowaliście zachowywać się normalnie. Niall podszedł do lodówki i zaczął szukać czegoś do jedzenia, a ty nalałaś sobie soku. Odwróciłaś się i oparłaś o szafkę pijąc napój. Cała czwórka się na was patrzyła.
T: No co ?
Z: Tylko w nocy bądźcie troszkę ciszej.
T: Nie ma szans.
Lo: A to czemu.
Podeszłaś do Nialla, pocałowałaś go i uszczypałaś w tyłek. Z uśmiechem na twarzy powiedziałaś patrząc blondynowi w oczy.
T: Bo jest za dobry.
Zaczęliście się śmiać i poszliście oglądać filmy.

wtorek, 9 kwietnia 2013

Przepraszam was!

Przepraszam za chwilową nieobecność na blogu, ale sprawy rodzinne i szkoła... Przepraszam. W weekend to nadrobię.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Imagin z Hazz dla Natalii

- Dlaczego mi to robisz Harry ?? - zapytałaś swojego chłopaka.
- Ale co ja ci niby robie? – odpowiedział ledwo się wysławiając.
- Pijesz, ciągle pijesz. Ja dla ciebie już nic nie znaczę ? Dlatego mnie zdradzałeś ?
- Wmawiasz sobie coś czego nie było – odpowiedział opadając na folet.
- Harry jesteśmy razem trzy lata a ty robisz mi takie coś??? – płakałaś klęcząc na kolanach chowając twarz w rękach.
- Chyba w końcu najwyższy czas zakończyć ten związek – powiedział oschłym i zachrypniętym głosem.
- Dlaczego ? – zapytałaś stając naprzeciwko niego.
- Ciągle mnie kontrolujesz!!!!! Zachowujesz się jakbyśmy byli małżeństwem a wcale nim nie jesteśmy!!!! – powiedział chwytając cię za ramiona, próbując zacisnąć dłonie.
- Ałć to boli puść mnie Harry!!! – krzyczałaś jednak w domu nie było nikogo kto mógłby ci pomóc.
- Jesteś dla mnie nikim w tym momencie!!!!!!!!!! – powiedział ci patrząc na ciebie swoimi zielonymi tęczówkami, które tak kochałaś.
- Wyjdź!!!!!!!
- A jeśli nie wyjdę to co mi zrobisz ?? – zapytał cię z ironią. Nie wytrzymałaś i strzeliłaś go w twarz. Patrzyłaś jak się zachowa jednak on wyśmiał to co zrobiłaś.
- Tylko na tyle cię stać szmato?? – zapytał popychając cię z całej siły na ziemię. Leżałaś bezsilna, patrząc jak miłość twojego życia opuszcza dom. Wybuchłaś płaczem bo wiedziałaś, że to koniec. Nie widziałaś sensu dalszego życia. A może jednak? Właśnie miałaś powiedzieć Hazzie, że pod swoim sercem nosisz wasze dziecko. Jednak w tamtej chwili byłaś gotowa na wszystko aby nie czuć już tego bólu. Siedziałaś w ciemnym pokoju, na ziemi leżało potłuczone szkło. Złapałaś kilka najmniejszych kawałków w dłoń po czym mocno ją zacisnęłaś. Chwilę później pomiędzy palcami zaczęła kapać krew. Chwyciłaś największy kawałek, przystawiłaś go sobie do żyły. Jeszcze raz rozglądnęłaś się po pokoju. Na ścianie wisiały zdjęcia twoje z Harrym, z chłopakami. Czułaś, że po raz ostatni widzisz je na własne oczy. Znalazłaś kartkę i długopis.
,,Drodzy!!!! Jeśli Harry wam nie powiedział – rozeszliśmy się. Sam stwierdził, że jestem mu nie potrzebna, ciągle go kontroluje. Ja…… ja wcale tego nie chciałam ale cóż. Stało się……. Mój piękny rozdział w życiu został zamknięty. Przed kłótnią chciałam powiedzieć mi bardzo ważną sprawę jednak nie zdążyłam dlatego powiem ją wam. Więc jestem w 4 miesiącu ciąży a ojcem tego dzieciątka jest wasz przyjaciel Harry. Jeśli wytrzeźwieje mnie z wami nie będzie dlatego błagam was przekażcie mu tą wiadomość. Liam wiem, że ty zawsze zachowujesz zimną krew więc proszę cię aby tej prawdy dowiedział się od ciebie. Tak więc żegnam się z wami nie w taki sposób jakbym chciała a wybaczcie mi to. Pamiętajcie, że byliście dla mnie jak bracia i kocham was z całego serca. Opiekujcie się Harrym.
Wasza [T.I]’’
Odłożyłaś kartkę na stół, otarłaś łzy, wzięłaś głęboki wdech i po raz ostatni przejechałaś ręką po swoim brzuszku. ,,Przepraszam cię maluszku’’. Zamachnęłaś się w miarę mocno i większość szkła przebiła twoją żyłę na nadgarstku. Położyłaś się na podłodze. Z sekundy na sekundę robiłaś się coraz słabsza aż  do chwili, w której straciłaś przytomność.

**Perspektywa chłopców**
Wracałem ze spaceru kiedy spotkałem chłopaków. Szedłem za nimi bo nie miałem ochoty na jakąkolwiek rozmowę. Dopiero teraz docierało do mnie co tak naprawdę powiedziałem [T.I]. Cholernie tego żałowałem dlatego miałem nadzieje, że będzie w domu.
- O Harry co tak cicho idziesz za nami? – zapytał wesoło Horan.
- A tak jakoś. A wasz wypad jak się udał? – zapytałem udając zaciekawionego.
- Wciągnęli mnie na największą kolejkę górską jaką widziałem – mówił Zayn robią przy tym przerażoną minę – ale po za tym było super. Włączyłem się do rozmowy aby chociaż na chwilę zająć myśli czymś innym. Drzwi od domu otwierał Liam. Przekręcił jednym kluczem, potem drugim i zamarł w miejscu. Stał wpatrzony w coś po czym szybko wbiegł do domu.
- Chłopaki dzwońcie po karetkę – usłyszeliśmy. Szybkim krokiem weszliśmy do środka i zobaczyłem jak Liam trzyma na rękach [T.I], która nie dawała żadnych znaków życia. Po chwili przyjechała karetka. Usiedliśmy w salonie wokół wielkiej plamy krwi.
- Muszę wam powiedzieć prawdę – czułem, że nie wytrzymam. Wstałem i powiedziałem im wszystko co wydarzyło się ponad godzinę wcześniej. Kiedy skończyłem zauważyłem, że koło mnie stoi Liam.
- Znalazłem list od [T.I] – powiedział i rozpoczął czytanie. Z każdym kolejnym słowem czułem się coraz gorzej. List się skończył wszyscy popatrzyli na mnie. Liam był tym opanowanym jednak to od złapał mnie za bluzę i przycisnął do ściany.
- Uwierz jeśli ona z tego nie wyjdzie to jesteś dla mnie nikim. – powiedział z taką złością z oczach, że automatycznie odechciało mi się żyć. Puścił mnie i wyszedł a za nim Zayn z Niallem. Zjechałem po ścianie, płacząc jak małe dziecko.
- Harry źle postąpiłeś ale pamiętaj, że zawsze znajdziesz we mnie wsparcie. – powiedział spokojnie Louis przytulając mnie do siebie.

**Dwa miesiące później**
- Panie doktorze ile ta śpiączka farmakologiczna może się jeszcze utrzymać? – zapytałem lekarza.
- Panie Styles jeśli wybudzimy [T.I] ból dla niej i dla dziecko może być śmiertelny. Musimy czekać aż okaże jakieś znaki życia sama od siebie. – powiedział lekarz.
- Mogę ją chociaż odwiedzić? – zapytałem jednak on nie odpowiedział tylko skinął głową zgadzając się. W Sali siedział akurat Liam z Danielle. Od tamtego dnia nie układa się między nami za dobrze.
- Chodź Liam wyjdziemy, dajmy teraz czas Hazzie. – powiedziała Dan ciągnąc Liama za rękę. Usiadłem obok jej łóżka, złapałem jej delikatną i  zimną dłoń. Po moich policzkach spłynęły łzy.
- Kochanie ja ciebie przepraszam za te wszystkie słowa i czyny. Gdybym wiedział, że pod sercem masz nasze dzieciątko zachował bym się inaczej. Jeśli nie wyjdziesz tego wiedz, że spotkamy się tam na górze, bo nie zniósł bym naszej rozłąki. Tamte słowa powiedziałem bo byłem pijany. Z resztą nie muszę ci mówić bo wiesz jak było. Błagam cię [T.I] daj mi jakiś znak, że żyjesz – rozpłakałem się. Poczułem lekkie uściski i zobaczyłem, że jej powieki zaczynają drgać. Zadzwoniłem po pielęgniarkę, która przybyła z lekarzem. Po dwóch miesiącach w końcu otworzyła oczy. Lekarz od razu dokonał rutynowego badania czy wszystko w porządku.
- I co z nią doktorze? – zapytałem ocierając łzy.
- Wyjdzie z tego tylko teraz musimy bacznie obserwować dziecko – powiedział i opuścił salę.

** Z twojej perspektywy**
- Harry, Harry jesteś tutaj?? – mówiłaś cichym głosem. Od razu koło ciebie zjawił się zapłakany loczek.
- Cieszę się, że w końcu wróciłaś – powiedział całując mnie w czoło. Zrozumiałam, że przez wszystko da się przejść, że mam dla kogo żyć. Drugi raz nie zmarnuję tej szansy.

Po kolejnych trzech miesiącach opuściłaś szpital. Z tobą było wszystko w porządku z dzieckiem tak samo. Razem z Harrym zaczęliście uczęszczać na spotkania z psychologiem aby na nowo odbudować wasz związek. Urodziła się wasza córeczka Darcy. Poród przebiegł bez większych problemów. Twój Harry po jakimś czasie dogadał się z Liamem i wszystko wróciło do normy.
********
Opowiadałaś tą historię swojej 20-letniej córce po raz pierwszy bo teraz poczułaś taką potrzebę. Chciałaś aby ona nie popełniła takiego błędu jak ty. Szczęśliwa i bardzo przejęta ze swoim mężem Harrym czekacie na przybycie waszego pierwszego wnuka Deana.

Imag z Louim dla Natalii

 Byłaś w 1 miesiącu ciąży. Wiedziałaś o tym od tygodnia, ale nie powiedziałaś tego twojemu chłopakowi- louisowi. Zawsze gdy chciałas to zrobić, coś stawało na przeszkodzie.
(tw. mama)-Powiedziałas mu ? - nic jej nie odpowiedziałas. - Wiedziałam. masz mu dzisiaj powiedzieć.
Poszłaś zadzwonić do Louisa. Umówiliście się w parki za 30 minut na "waszej ławeczce".
***
Czekałas na niego w umówionym miejscu. Myślałaś , jak zareaguje na wieść o dziecku. Twoje przemyślenia przerwał jego anielski głos. Wstałaś aby go pocałować, ale on odsunął się.
(ty)- Louis.. C.. Co to było ? - spytałaś zdezorientowana tą sytuacją.
(L)-No właśnie.. Nie wiem jak ci to łagodnie powiedzieć..
(ty)- Nie kochasz już mnie..- bardziej stwierdziłaś, niż zapytałas. Do oczu cisneły ci się łzy.
(L)- Mam kogoś innego. Przykro mi . -powiedział smutno- Żegnaj, (TI)...
Odszedł. Tak po prostu powiedział ze ma inną i odszedł... Zostawił cię samą. Po ponad roku bycia razem, po tym, jak obiecywał że będziecie na zawsze. Najwidoczniej to były tylko puste słowa. Postanowiłaś, że nigdy nie dowie się o ciąży i dziecku. Siedziałaś na tej ławce do późnego wieczora zalewając się łzami. Przechodnie albo sie zatrzymywali , albo patrzyli jak na nie wiadomo kogo. Teraz cie to nie obchodziło. Twój telefon ciągle dzwonił, ale nic sobie z tego nie robiłaś.
*9 miesięcy później*
Niedawno urodziłaś śliczną córeczkę, której dałaś na imię Victoria. Rodzice pomagają ci przy niej na każdym kroku. Przez cały ten czas myślałaś o Louisie. Nie zapomniałaś o nim. Nadal go kochałaś, a jego widok z niejaką Eleanor Calder przyprawiał cię o jeszcze większy ból. Od waszego zerwania nie widziałaś go ani razu, gdyż 2 tygodnie później całym zespołem wyprowadzili się do Liverpoolu. Dowiedziałaś się o tym z prasy , gdyż tak zwani przyjaciele nie raczyli się z tobą nawet pożegnać.
Z Vicky często chodzicie na spacery tam, gdzie najczęściej bywałaś z Louim .
Pewnego dnia wybrałas się z córką do parku. W oddali zobaczyłaś chłopaka, który kogoś ci przypominał. Wysoki, dobrze zbudowany i te loczki.. To był Harry, bez wątpienia.
Myślałaś że cię nie zauwazy, jednak myliłaś się. Zaczął zbliżać się w waszym kierunku. Zaczęłaś iść w drugą stronę, ale zaczął cię wołać i w końcu dogonił cię.
(H)- (TI)! Czekaj !- odwróciłas się przodem do niego
(ty)- Na co, Harry ?! Przykro mi, ale ten rozdział w zyciu mam już zamknięty.
(H)- Ładne dziecko.
(ty)- Wiem, dziękuję. - zaczęłaś pchać wózek, ale Lokaty Ci na to nie pozwolił.
(H)- Ono jest Louisa, prawda ?
(ty)- Nie , ono nie jest Louisa .
(H)- Jest do niego bardzo podobna.
(ty)- Tak ! jest Louis ! Zadowolony ?- w końcu pękłaś i mu powiedziałaś. -Masz mu nic nie mówić !
Poszłaś do domu. Wieczorem byłaś sama z Vicky. Siedziałaś z dziewczynką w salonie i karmiłas ja. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Odłożyłaś dziecko do łóżeczka, poprawiłas się i poszłaś otworzyć.
-Hej !- zawołał swoim radosnym głosem, zawsze pełen energii.
(ty)-Louis..Co ty tuu ..?- zaczęłaś się jąkać. Stałaś jak zahipnotyzowana patrząc na niego. Z transu wybudził cię płacz córki. Nie zważając na gościa poszłaś do niej i zaczęłas ją uspokajać.
(ty)- Cii, Skarbie, już cihoi, spokojnie- niestety na nic się to zdało. Pomyślałaś, ze może jest głodna i zaczęłaś ją karmić. Obok was pojawił sie Louis.
(L)- nie za młoda na dziecko ? - spytał z nutą kpiny w głosie.
(ty)- nie twój interes.. Lepiej zajmij się swoją dziewczyną.
(L)- Nie mam już dziewczyny. Ta mała mi kogoś przypomina..- powiedział i zaczął się zastanawiac.
(ty)- Może tatusia ? - powiedziała z sarkazmem, jednak skarciłaś się w myślach. 

(L)- Czyy.. Ona jest moja ?- spytał z niepewnością. Serce zaczęło mi bić coraz mocniej. Nic mu nie odpowiedziałas. - Odpowiedz mi do cholery ! 
(ty)- Nie krzycz na mnie !- w twoich oczach pojawiły się łzy. 
(L)- Przepraszam. Moje dziecko ?
(ty)- Nie. - spuściłaś głowę chcąc uniknąć jego wzroku, jednak on złapał cię za podbródek i to zmienił. 
(L)- Kłamiesz. Czemu mi nie powiedziałaś ? - spytał, a w jego oczach mogłam odczytać jakby.. rozczarowanie ?
(ty)-Po co, jak i tak ze mną zerwałeś. Nie kochasz mnie więc to i tak by niczego nie zmieniło.
(L)- Kocham Cię, cały czas cię kochałem, tylko wtedy nie zdawałem sobie z tego sprawy. Specjalnie dla ciebie jestem tu z powrotem. Przekonałem się, że jesteś moim całym światem, że nie mogę bez ciebie, bez was żyć. Chciałbym zacząć wszystko od początku, chciałbym dostać od ciebie drugą szansę.. Dostanę ? - spytał z nadzieją. Wziął od ciebie małą . Tak pięknie razem wyglądali. Vicky dokładnie przyglądała mu się, a w oczach Lou pojawiły się łzy. Patrzał na nią z taką radością. Teraz już na pewno wiesz, że dobrze się nami zaopiekuje, a Vicky będzie jego oczkiem w głowie. Jak tak im się przyglądałaś to i tobie spłynęło kilka łez-łez szczęścia. Mała znowu zaczęła płakać więc Louis zaczął ją kołysać i śpiewać jej kołysanki. Był to piękny widok. Postanowiłaś dac mu tą szansę. Wiesz, ze to nie będzie zły wybór. Gdy mała się uspokoiła podeszłaś do nich i lekko musnęłaś usta Lou. On pogłębił pocałunek.
(L)- To znaczy, ze dasz mi szansę ?
(ty)- oczywiście że tak. 
Teraz , we trójkę wyglądaliśmy jak prawdziwa rodzina. 

*ROK PÓŹNIEJ*

Vicky ma już roczek, a wy jesteście pół roku po slubie. Louis specjalnie dla was zawiesił karierę, nie wiadomo na jak długo, może na zawsze ? Oby nie. Nie chciałas się na to godzić, ale on się uparł że wy jesteście ważniejsze. Jeszcze przed ślubem kupiliście dom na obrzeżach Londynu i tworzycie trzy-niedługo cztery-osobową rodzinę. Tak, jesteś znowu w ciąży, w 6 miesiącu. Tym razem ma być chłopczyk-Harry. Twoi i Louisa rodzice pomagają wam przy każdej lepszej okazji i cieszą sę, że zaczęliście wszystko od nowa. Masz kochającego męża, córkę i syna w drodze, rodziców i teściów..Czego chcieć więcej ?

Ponad 2000 wejść

Dzisiaj jest już ponad 2000 wejść (dokładnie 2025). Dzięęęękuuuje!!!!!!!!! :)

Rozdział 4 część 1

Rozdział 4 będzie podzielony na dwie części, bo nie mam czasu, bo chyba pojadę do cioci...

Znów obudził mnie mój natrętny budzik. Wstałam choć z wielkim trudem, ale wstałam. Było dzisiaj wyjątkowo zimno i pochmurnie więc wykonałam poranne czynności i ubrałam to:


Zeszłam na dół. W kuchni pachniało fantastycznie. Czułam tosty z serem i kawę zbożową.
O: Hey. Dzisiaj też wyręczę Kamila. Zawiozę cię do szkoły, a po szkole pojedziemy na zakupy, bo w końcu już za 2 dni twoje urodziny. Zaprosiłem już tego Harry`ego, Gemmę, Tamarę i Harry weźmie jakichś swoich kolegów, a oni swoje dziewczyny. Zrobiłem ci tosty z serem i twoją ulubioną kawę zbożową przywiezioną prosto z Włoch.
J: Jasne. Zrobimy tę imprezę. I pojedziemy na zakupy.
Zjedliśmy szybko śniadanie, zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłam do samochodu.  
O: Co byś chciała na urodziny?
J: Nie wiem. Chyba chciałabym dostać bransoletkę i naszyjnik.
O: To super. Czekam na ciebie tutaj o 14.
J: Ok.
Podążyłam w stronę szkoły. Podeszłam do szafki i podszedł do mnie pewien chłopak.
CH: Hey. Jestem Jacob.
Ju: Hey. Jestem Julia.
Ja: Może pójdziemy za szkołę.
Ju: Niee. Przykro mi.
Ja: Jak tam chcesz.
Ju: Huuu.
G: Hey Juls. Jak tam przygotowania do urodzin?
J: Hey Gem spoko...
G: To się cieszę. Hazz nie może się doczekać tego przyjęcia.
J: Serio?
G: Nie na żarty. Jasne, że serio. Chcesz to ci powiem.On ma zamiar powiedzieć ci coś na tych urodzinach.
J: Woow.
Zabrzmiał dzwonek na lekcję.
J: Sorky Gems, ale muszę lecieć na lekcję.
G: Jasne leć.
J: Pa.
G: Narka.
Podążyłam w stronę klasy. Miałam teraz taniec.
P.N: Dzisiaj macie ułożyć razem w parach tańce. Będą to pary damsko- męskie. Na liście macie wszystkie nazwiska i nazwiska osób z którymi tańczycie.Termin za tydzień. Podejdźcie do listy.
Podążyłam w stronę listy. Popatrzyłam.
-Tak tańczę z Harrym- pomyślałam.
H: Hey Juls. Tańczymy razem.
J: Hey Hazz. Wiem i się cieszę.
H: Ja również.- na jego twarzy pojawił się uśmiech. Odwzajemniłam go.
J: To co spotkamy się jutro u mnie i poćwiczymy.
H: Okey. Ale Olek nie będzie miał nic przeciwko.
J: Nie martw się.
H: Okey to o której u ciebie. ?
J: Może o 16.
H: Nie ma sprawy...
Zaczęliśmy próbować pewnych ruchów. Muszę przyznać, że wyglądało to komicznie. Rozbrzmiał dzwonek więc cała szkoła udała się na stołówkę. Dosiadłam się do Gemmy i Harry`ego.
H: No hey Julka.
J: Hey Harry.
H: Jak tam?
J: W porządku a u was?
G: Mnie chłopak wysłał sms-a, że ze mną zrywa, ale tak po za tym to nic ciekawego, a u cb Hazz?
H: W porządku. Jest dziewczyna, która mi się bardzo podoba, ale ona traktuje mnie jak przyjaciela.
J:  Aha, a to nie fart.
H: Dokładnieee.
G: Ale tam po za tym jak na zajęciach.?
J: A wiesz nic. Mamy tańczyć w parach damsko- męskich.
G: Tak? Hazz z kim tańczysz?
H: Ja z Julią.
G: To fajnie.
J: A ty Gem.  Jak tam?
G: Na zajęciach tak jak zawsze...
Ja: Julka chodź do mnie na chwilę.
Podeszłam do Jacoba.
Ja: Dlaczego się zadajesz z Harrrym i tą jego siostrunią.?
Ju: To są moi przyjaciele, a ty nim nie jesteś.
Ja: Nie no a tak na serio to co chciałabyś na urodziny bo nie wiem co ci kupić?
Ju: Nie wiem. Chociaż zawsze marzyłam o bilecie na koncert One Direction.
Ja: Okey. Narazie.
Ju: Cześć Jacob.
Wróciłam do stolika, gdzie wcześniej zajmowałam miejsce.
G: Hey Juls. Co ty i Jacob?
J: Nic z tych rzeczy. Pytał tylko co chcę na urodziny.
G: Jasne mnie tam oczu nie zamydlisz. On zdecydowanie ciebie podrywa.
H: Gems cii.
J: No właśnie. Dzięki Hazz. Muszę lecieć. Muszę zadzwonić do Olka, bo mieliśmy się spotkać o 14 a okazało się że o 13.
H: Bye.
Po drodze zabrzmiał dzwonek na lekcje. Ruszyłam na zajęcia z historii sztuki.  Ta lekcja minęła dość szybko. Więc z tego, że była już 13 ruszyłam w stronę samochodu Olka.
O: Hey Juls.
J: Cześć Olls.
O: To co jedziemy na zakupy?
J: Jasne, ale zapomniałam portfela z domu.
O: Nie martw się. To ma być prezent od Renesmee, a ode mnie będzie inny.
J: Okey.
Ruszyliśmy w stronę najbliższego centrum handlowego. Kiedy zaparkowaliśmy udaliśmy się w stronę budynku. Chodziliśmy po sklepach, ale nic ciekawego nie mogłam znaleźć. W końcu poszliśmy do H&M. Tam była fantastyczna sukienka...

Dla rozluźnienia dłuuugi imagin dla mojej kuzyneczki Justynki- Hazz

*twoja perspektywa*
Wiecie jak to jest gdy ktoś nie odwzajemnia waszego uczucia tylko dlatego, że dzieli was granica wiekowa? Ja wiem. Doskonale wiem co czuje taka osoba. Czuje się nie potrzebna, ignorowana, dyskryminowana. Ale przejdźmy do mojej historii.
Mam 13 lat, a on 18. Jestem młodszą siostrą jego najlepszego przyjaciela. Często wychodzimy gdzieś razem jak nie w trójkę to w dwójkę. Wtedy moje serce raduje się każdą chwilą jego bliskości, czasami mam ochotę mu to wyznać, ale co jak mnie wyśmieje? Muszę się powstrzymywać inaczej stracę go na dobre. Jest dla mnie jak drugi brat, ale nie widzi, nie wie, że żądam więcej.
A teraz, nie wiedzieć czemu, się do mnie nie odzywa. Dwa tygodnie temu obiecał moim rodzicom i bratu, że się mną zaopiekuje pod ich dwu dniową nieobecność. Zabrał mnie do jakiegoś klubu i mimo iż nie chciałam, wpychał mi ciągle nowe drinki. Pamiętam wszystko z tego wypadu jak przez mgłę. Nie jestem przyzwyczajona do alkoholu, więc po drugim drinku straciłam świadomość co robię. Obudziłam się następnego dnia w tym samym klubie, w jakimś pomieszczeniu. A najlepsze było to, że naga! Płakałam kilka dni w poduszkę, chodziłam przybita, zagubiona. Bałam się, że straciłam dziewictwo z kimś kogo nie znam. Straciłam z nim kontakt od razu gdy przyjechali po mnie rodzice. A może Harry dlatego się do mnie nie odzywa, bo coś o tym wie? Nie mam pojęcia, jedyne co mogę to się domyślać.
Od jakiegoś czasu źle się czuję, boli mnie głowa, dość często wymiotuję, mam twardy brzuch, mdleję na lekcjach. Boję się o moje zdrowie, nie mam pojęcia co to. Mama zabrała mnie do lekarza, który zlecił badania krwi. Zdenerwowane siedziałyśmy pod gabinetem doktora, poprosił jedynie mamę ze sobą do środka. Wyszła bardzo zdziwiona i zdezorientowana, nie miałam pojęcia o co jej chodzi. Podeszła do mnie i mocno mnie w siebie wtuliła. Jak pytałam bliska płaczu co ze mną odpowiadała, że porozmawiamy w domu.
Trzymając mnie ciągle za rękę doszłyśmy do domu. Mama pocałowała mnie w czoło i obiecała, że najpierw porozmawia o wszystkim z tatą, a później mnie zawoła. ALE O CZYM DO CHOLERY MA MU POWIEDZIEĆ?! Lekko wściekła poszłam do mojego pokoju i rzuciłam się na łóżko myśląc. Myślałam o wszystkim i o niczym. Może mam jakiś nowotwór? A może zdiagnozowali u mnie jakąś niewyleczalną chorobę? Nie wiem, nie mam pojęcia. Moje rozmyślania przerwali rodzice, spokojnie weszli i usiedli obok mnie na łóżku. Panowała grobowa cisza. Nie wytrzymałam, wydarłam się żeby wreszcie powiedzieli mi o co mi chodzi, co mi dolega?! Mama była bliska łez, czyli jestem na coś chora. Tata położył dłoń na moim ramieniu i przemówił.
- Córciu, przecież wiesz, że możesz nam o wszystkim powiedzieć, prawda?
- Tak, tato, wiem. Ale o co chodzi? Powiecie mi wreszcie?!
- Kochanie. *odezwała się mama* Jesteś...
- Jestem na coś chora, prawda? Ile czasu mi zostało? Czy to da się leczyć?
- Skarbie daj mamie dokończyć. *tata pogłaskał mnie po głowie*
- *zwróciłam swój wzrok na rodzicielkę* Jesteś w ciąży.
Zrobiło mi się czarno przed oczami, poczułam jakby zabrakło mi powietrza i zemdlałam. Nie znam ojca mojego dziecka, społeczeństwo mnie odrzuci, rodzice i rodzina pewnie się ode mnie odwrócą, zostanę sama, bezdomna. Boję się. Znowu. Gdy się ocknęłam rodzice mi powiedzieli, że to musiało się stać pod czas ich nieobecności. Wypytywali mnie, czy Harry mnie zmusił, czy może zrobiłam to dobrowolnie. Ja nic nie mówiłam, szok wziął górę. Po godzinie znudziło im się czekanie na moją odpowiedź, wyszli z pokoju. Zastanawiało mnie, co dalej ze mną?
*perspektywa twojego brata* (jak nie masz  brata to masz problem! xd.>
Złość przepełniała mnie od środka, zaciskałem zęby i pięści gotowy by przywalić mojemu przyjacielowi. ZGWAŁCIŁ JĄ?! MOJĄ SIOSTRĘ?! No to się sprowokowałem.
- Ej stary co ty taki spięty? *szturchną mnie Harry*
- No właśnie jakiś taki nabuzowany chodzisz. *wtrącił się Louis*
- A chcecie wiedzieć dlaczego? *wycedziłem przez zęby*
Pokiwali głowami, nie wytrzymałem. Przywaliłem mojemu najlepszemu przyjacielowi.

 [i.t.b.] - imię twojego brata

*z twojej perspektywy*
Minęło 6 miesięcy, jestem w 7 miesiącu ciąży. Ciężko mi, na prawdę. Wraz z rodzicami wyprowadziliśmy się do Sydney w Australii do szkoły dla nastoletnich matek i ojców. Trochę dziwnie się czuję patrząc na te zakochane pary oczekujące dzidziusia. Czuję się osamotniona pod względem sercowym. Harry tylko raz próbował się ze mną kontaktować, po bójce z [i.t.b.]. Rodzice obiecali nic z tym nie robić, no wiecie, nie zgłoszą tego na policje i wg.
Ubrałam się w jakieś luźne ciuchy i wyszłam do szkoły. Brat mnie codziennie odprowadza, ale dzisiaj jedzie na jakąś wycieczkę czy coś więc idę sama. Włożyłam słuchawki do uszu i powoli kierowałam się w stronę szkoły, czekało mnie 20 minut powolnego marszu. Włączyłam piosenkę idealną dla mojego nastroju, (włącz to->)  Ellie Goulding - Your Song. I mimo, że ta piosenka jest wesołej tematyce, to opisuje co zrobiłabym dla Harryego gdyby tylko zdecydował się o mnie zawalczyć. Ale o czym ja marzę? Przecież jestem jedynie głupią 13latką w ciąży. Poczułam na policzkach ciepłą ciecz, szybko ją starłam. Nikt nie może wiedzieć, że płaczę przez niego po nocach. W końcu wszyscy myślą, że ułożyłam sobie życie. Spojrzałam w górę na niebo, słońce już raziło po oczach mimo, że dochodziła 8:00. Jakiś bilbord zasłonił mi słońce, spojrzałam na niego i lekko zbladłam. One Direction są w Sydney. Z moim szczęściem na pewno się z nimi spotkam, może jedynie na ulicy, ale to już coś. Ominęłam reklamę, z mimowolnym, nikłym uśmiechem.
Doszłam do szkoły jakieś 5 minut przed dzwonkiem, zdążyłam zmienić buty i wolnym krokiem poszłam pod salę lekcyjną. Zaczęłam się denerwować, a co jak spotkam Harryego, a on wyzwie mnie od dziwek? Od kłamczuch? Wciśnie mi, że wymyśliłam sobie to wszystko i zmusi do czegoś czego będę żałować? Z tego wszystkiego zrobiło mi się słabo akurat kiedy rozwiązywałam przykład przy tablicy. Nauczycielka zadzwoniła po pielęgniarkę, a ta po ustabilizowaniu mojego stanu odwiozła mnie do domu zwalniając ze wszystkich lekcji. Muszę przyznać, że lekko panikują, ale ucieszyłam się, że te kilka godzin spędzę w spokoju, sama.
Zrobiłam sobie gorące kakao, w końcu był środek zimy, i usiadłam przed telewizorem w salonie. Usłyszałam pukanie. Zdziwiona wstałam i poszłam otworzyć drzwi. Za drzwiami nie było żywej duszy. Spojrzałam w dół, leżało tam pudełko średniej wielkości. Rozejrzałam się po okolicy, wzruszyłam ramionami i wzięłam pudełko ze sobą do środka. Nie było ani ciężkie, ani lekkie. Otworzyłam. W środku była mała kicia. Ucieszyłam się jak dziecko, którym poniekąd jestem. Ale od kogo jest ten słodki kociak? Mogę się jedynie domyślać.
Powiem wam, że ostatnio doszłam do wniosku, że tak na prawdę to nie wiem czy to Harry mnie zgwałcił czy ktoś jeszcze inny. Byłam spita. Ciągle zadręczam się myślami co by było gdyby. Właśnie zdałam sobie sprawę, że mimo iż jedynie myślę... to właśnie myślenie mnie boli. Albo raczej myślenie o takich rzeczach boli, zabija od środka. Pokręciłam głową zaciskając powieki. Muszę przestać myśleć. Chwyciłam kociaka w ręce i zaczęłam go głaskać, przy okazji myśląc nad imieniem dla niego. Może Ted? Tak, to będzie dobre imię. Wzięłam kotka w dłonie i uniosłam na wysokość mojej głowy mocno się mu przypatrując. Ma zielone, fascynujące oczy. A kto również takie ma? Nie trzeba długo myśleć by zgadnąć. Harry.

*kilka dni później*
Wstałam, wykonałam poranną toaletę i zeszłam na dół na śniadanie. Jest sobota, więc rodziców nie ma do 20, a [i.t.b.] poszedł gdzieś z nowymi kolegami. Znowu sama, nie wiem dlaczego, ale odczuwam ulgę... Do nogi zaczął mi się łasić Ted. Wzięłam go na ręce, posmyrałam, odłożyłam na podłogę i dałam jedzenie. Mama zgodziła się na kotka z trudem, ale jednak. Kotek podniósł na mnie łepek, zapatrzyłam się jego zielone oczyska. Obudziłam się na dźwięk dzwonka do drzwi. Pokręciłam głową, westchnęłam i poszłam otworzyć. Przede mną stał jakiś dość wysoki blondyn, uśmiechał się, ale w jego oczach dostrzegłam niepokój. Skądś go kojarzę.
- W czym mogę pomóc?
- [t.i.]?! *wytrzeszczył oczy*
- Tak, dlaczego?
- Kiedy zaszłaś w ciążę, z kim?!
- Przepraszam, ale cię nie znam więc nie muszę ci nic mówić...
- Nie pamiętasz mnie? To ja, Niall. Jestem kumplem [i.t.b] i przyszedłem z nim pogadać.
- Raczej byłym kumplem. *wybełkotałaś* Nie ma go, ale jak chcesz to wejdź.
"Głupia ja! Po co go tu zapraszam?!" pomyślałaś. Blondyn pokiwał głową, otworzyłaś szerzej drzwi by mógł wejść.
- Więc co cię tu sprowadza?
- Przyszedłem z nim pogadać dlaczego wtedy pobił Harry'ego... Słyszałem, że to ma coś wspólnego z tobą, ale nawet Harry więcej nie wie. Możesz mi to wszystko wytłumaczyć?
- Przyjrzyj mi się dokładnie i sam wywnioskuj co się stało... *spojrzał na mój brzuch* ...albo co mi zrobił Harry... *rozpłakałam się*
- On cie? *zaciął się*
- Nie mam pojęcia, ale to jego wina! *zaczęłam krzyczeć zaciskając zęby*
- Spokojnie [t.i.], nie możesz się denerwować...
- Ale jak mam się denerwować skoro nie wiem kto jest ojcem mojego dziecka?!
- Jak to nie wiesz? Oddychaj, spokojnie.
- Byłam u Haz na weekend bo rodzice nie mieli co ze mną zrobić. Harry miał zachciankę iść na imprezę, a że byłam przeszkodą, to wziął mnie ze sobą. Od dawna byłam w nim zadłużona, a on to bezczelnie wykorzystał! *walnęłam zaciśniętą pięścią w kanapę dławiąc się własnymi łzami* Upił mnie, więcej nie pamiętam. Obudziłam się w klubowym pokoju, a później wiem tyle, że zaszłam w ciążę... *przytulił mnie*
<perspektywa Niall'a>
Muszę porozmawiać z Harry'm ja wiem, że to on jej to zrobił, jestem tego pewien. Wkurzony uspokoiłem dziewczynę i wyszedłem pytając czy czegoś jej nie potrzeba.
Wróciłem do hotelu, chłopcy siedzieli w pokoju i z czegoś się śmiali. Jak mnie zobaczyli trochę spoważnieli.
- Niall, co ty taki czerwony? *spytał Liam*
- Dowiedziałem się czegoś, co Harry pewnie chciał przed nami ukryć. *podniosłem na niego wzrok*
- Ale o czym ty mówisz? Ja nie mam nic do ukrycia.
- Oooo, serio? To nie pamiętasz kłótni z twoim najlepszym przyjacielem?
- Pamiętam, ale przecież tam byliście!
- No byliśmy.
- Więc?!
- Pamiętasz jego siostrę? [t.i.]?
-...
- Przyznaj się co jej zrobiłeś! *zacząłem na niego wrzeszczeć*
- Harry? *zwrócił się do niego Zayn*
-...
- NO PRZYZNAJ SIĘ DO CHOLERY!
Pokręcił przecząco głową.
- Jeśli ty tego nie zrobisz, to ja cię wyręczę...
- Nie zrobisz tego!
- Nie zatrzymasz mnie! *chciał wybiec z pokoju, ale go zatrzymałem* Naucz się płacić za grzechy!
Wszystko powiedziałem chłopakom. Harry siedział ze wzrokiem wbitym w podłogę.
- Naprawdę to zrobiłeś Haz? *Lou powiedział do niego z niedowierzaniem*
- Ale czekajcie jeszcze nie doszedłem do najciekawszej części opowiadania!
- Przecież dalej nic się nie stało... *spojrzał na mnie wrogo*
- Ty po prosu nie znasz prawidłowego zakończenia...
- Więc?
- Gratuluję Styles, zostaniesz tatusiem.

- Harry, jesteś idiotą. Przecież ona ma 13 lat! *zaczął krzyczeć na niego Zayn*
- A ja się zastanawiam, skąd ty wiesz, że ona jest w ciąży co? *zwrócił się do mnie Haz*
- Byłem u niej w domu pogadać z jej bratem, zastałem jedynie ją z brzuchem jak piłka plażowa. Zdziwiony co?
- Nie, nie jestem zdziwiony.
- Co, dlaczego? *zrobiłem 'wtf?'*
- Bo ja dowiedziałem się wcześniej. *spojrzał na mnie tajemniczo*
*twoja perspektywa*
Minęło kilka dni od wizyty Nialla. Właśnie jestem w samochodzie i razem z mamą jedziemy do lekarza. Badania badaniami. Jeśli wierzyć lekarzom będę miała córeczkę. Taką małą, taką bezbronną, malutką istotkę. Wyszłam szczęśliwa od lekarza i większość czasu po powrocie do domu myślałam nad imieniem dla córki. Wiem, że Harry chciałby nazwać ją Darcy, ale gdy jedynie coś sobie kojarzę z NIM mam ochotę płakać.
Właśnie kończy mi się 8 miesiąc ciąży, z tego co wiem chłopcy będą jeszcze w Australii miesiąc. Codziennie piszę z Niallem, tylko on jak na razie zna całą historię no chyba, że powiedział chłopakom, ale nie wnikam. Ustaliliśmy, że będziemy jedyne ze sobą smsować, ale dzisiaj napisał do mnie, że chce się spotkać. Nie rozkminiam tego chłopaka, najpierw nie, a teraz tak... Weź tu człowieku bądź mądry. Ze zdziwieniem się zgodziłam. Spotkanie zaplanowaliśmy na jutro, bo dzisiaj mam badania kontrolne w sprawie dzidziusia.
Ubrałam się i wyszłam z domu, prawdę mówiąc ciężko się siedzi z takim brzuchem, a co dopiero chodzi. Wygonili mnie ze szkoły mówiąc, że to ostatni miesiąc i mam siedzieć w domu. Można powiedzieć, że się ucieszyłam, ale nie dałam po sobie tego pokazać.
Nadeszła godzina spotkania z chłopakiem, ma czekać na mnie w parku ulicę dalej. To wcale nie jest tak daleko. Przechodząc ulicami dziwnie się czułam, wszyscy się na mnie lampili. Może to przez moje maleństwo? Nie wiem, nie ogarniam. Te hormony mnie wykańczają. Doszłam na wyznaczone miejsce kilka minut przed czasem. Jeszcze go nie było. Minęło 30 minut, nie pojawił się. Minęła godzina, nie pojawił się. Pokręciłam głową, poczułam się oszukana. Wstałam z ławki i już kierowałam się do domu, ale ktoś zawołał moje imię i tą osobą definitywnie nie był Niall. Otworzyłam oczy na pełną szerokość. Przyśpieszyłam kroku, ale i tak po pewnym czasie chłopak mnie dogonił i odwrócił mnie do siebie. Coś tam gadał, ale ja stałam ciągle w tym samym miejscu ze spuszczoną głową. Wkurzył się i złapał mój podbródek kierując moją głowę tak bym spojrzała w te jego zielone oczy. Odwróciłam wzrok, bo chciało mi się płakać. Usłyszałam jak wdycha. Potem pamiętam jedynie, że zatopił swoje usta w moich. Pocałunek zaczął bardzo nachalnie, ale gdy poczuł, że go odwzajemniam przekształcił go w coś delikatnego, a zarazem namiętnego. Tak mnie to wciągnęło, że poczułam jak wszystko wokoło zniknęło, był tylko on. Moje nozdrza zaczęły szaleć z rozkosznego zapachu chłopaka. Po kilku minutach dotarło do mnie, że źle robię, przerwałam pocałunek. Jak ja mogę przerywać tak wspaniałą chwilę? No nic, stało się.
- M-my nie możemy. *zaczęłam się jąkać*
- Posłuchaj, ja wiem, że źle zrobiłem! Ale... Ehh, po prostu byłem napalony, a nikt innym nie wpadł mi do głowy. Byłaś najbliżej, dlatego cię upiłem i zaciągnąłem do łóżka. Byłem po sporej dawce jakiś używek, nie myślałem trzeźwo... Ja cię na prawdę lubię.
- Przecież ty wykorzystałeś mnie jako jednorazowy numerek, wiem, że już wcześniej to planowałeś!
- Nieprawda, nie mów tak!
- Zresztą, i tak mnie nie chcesz, jak i zgaduję naszego, a raczej mojego, dziecka też nie chcesz. *zaczęłam powoli odchodzić, ale poszedł za mną*
- Ale ja cie kocham! Kocham jak idiota!
Czas jakby zatrzymał się w miejscu. On powiedział, że mnie kocha. Co robić? Uwierzyć i rzucić się w ramiona, czy zacząć uciekać z płaczem? Wybrałam drugą opcję. Niestety, to był zły pomysł, zakręciło mi się w głowie i na najbliższej ławce musiałam usiąść. Słyszałam jak krzyczy w biegu moje imię. Miałam mroczki przed oczami. Kazał mi głęboko oddychać trzymając mnie mocno za rękę. Gdy już było lepiej spojrzałam w jego oczy, doszłam wzrokiem do ust i zatraciłam się. Zaczęłam płakać, wtuliłam się w jego tors, a on posadził mnie na swoich kolanach. Jedna jego ręka przytrzymywałam moje plecy, a druga przyciskała głowę do jego klatki piersiowej. Czułam się bezpieczna. Do czasu, kiedy usłyszałam charakterystyczne pstrykanie aparatu.

- Harry, ja ci zniszczę karierę! Wyzwą cię od pedofila! *zaczęłam panikować próbując się mu wyrwać*
- Mam to gdzieś, teraz ty się liczysz. *złapał moje nadgarstki przyciągając mnie do siebie*
- Ale H- *przerwał mi delikatnym pocałunkiem*
- Żadne „ale”. Chcę naprawić błąd z przeszłości, chcę żeby było jak dawniej, żebyśmy wciąż się przyjaźnili.
- Już nic nie będzie takie same… *spuściłam głowę*
- *uniósł mój podbródek tak bym patrzyła mu w oczy* Wiem, że będzie inaczej, ale poradzimy sobie.
Pokiwałam głową niedowierzając. Zawsze byłam naiwna, ale trudno jest odzyskać moje zaufanie.
- Wybaczysz mi? *wyciągnął z kieszeni pierścionek*
Pierścionek był ze złota, wysadzany malutkimi diamencikami, zawsze chciałam taki mieć. Zdezorientowałam się. O co mu chodzi?
- Ja już dawno ci wybaczyłam, ale o co chodzi z tym pierścionkiem?
- Wiem, że jesteśmy jeszcze za młodzi na ślub, a w szczególności ty, lecz chcę być nosiła ten pierścionek jako dowód mojej miłości. *chwycił moją dłoń i splótł nasze palce* Więc Panno [t.i.] [t.n.] czy zechciałaby pani zostać moją dziewczyną?
Uśmiechnęłam się i zaczęłam delikatny pocałunek podczas którego mój chłopak wsunął mi na palec biżuterię. Spojrzałam na swoją dłoń.
- Dziękuję, jest piękny. *pocałowałam go w policzek*
Uśmiechnął się, a ja wróciłam do zachwycania się darem miłości. Ucałował moje czoło, położył dłoń na moim brzuchu, a głowę usadził wygodnie na ramieniu.
- Kocham was. *wyszeptał mi do ucha*
- My ciebie też Harry.
***
- Więc córciu, to jest mniej więcej historia, jak poznałam twojego tatę.
- Mamo, ja mam 15 lat! Nie musisz mi cukierkować! *wkurzyła się Natalie, na co się zaśmiałam*
- Oj, kochanie. *pocałowałam ją w czoło i poszłam na górę pokoju*
Nie, nie mojego i Harryego. Do mojego i mojego nowego narzeczonego Gale(a). Harry mnie zostawił, chociaż obiecał być przy nas do końca. Byliśmy razem do moich 22 urodzin, Natalie miała wtedy prawie 9 lat. Rozstaliśmy się w kłótni. Dzisiaj Harry jest po czterech rozwodach, nie myśli racjonalnie. Staram się nie utrzymywać z nim kontaktów. Mimo, że już trochę czasu minęło od rozstania, ciągle coś kłuje mnie w sercu na widok jego wypłukanych od uczuć oczu. Z córką widuje się tak często jak chce, kontakt między nimi nigdy się nie urwał, są do siebie bardzo podobni. Oboje mają słodkie dołeczki w policzkach, szmaragdowo zielone oczy, pulchniutkie usteczka i małe zgrabne noski. Charakter też ma po nim. Po mnie chyba odziedziczyła jedynie brązowe, proste jak druty włosy.
Położyłam się zamyślona na łóżku. Gale jest wysokim, postawnym mężczyznom o gołębim sercu. Nie da się go nie kochać, nawet Natalie zaczyna się do niego powoli przekonywać, co jest naprawdę trudne w jej wieku.
- Mamo! Tata przyszedł! *usłyszałam krzyk córki*
Co Harry może ode mnie chcieć? Zwlokłam się znudzona z łóżka i powolnym krokiem zaczęłam schodzić po schodach. Ku mojemu zdziwieniu na dole nie stał razem z Galem i coś omawiali, przecież oni od początku się nie lubili, skąd taka zmiana?
- Słońce, zabieram Natalie na London Eye, dobrze?
- Tak, jasne. Bawcie się dobrze! *krzyknęłam na odchodne; gdy usłyszałam trzask zamykanych drzwi zwróciłam się do Harryego* Czego chcesz? *założyłam ramię na ramię i czekałam na wyjaśnienie*
- Chcę się pogodzić.
- Jakoś ci na tym nie zależało przez ostatnie lata.
- Tak, wiem, przepraszam. Ale mnie nie tylko o to chodzi. *podszedł bliżej mnie* Chcę odzyskać twoją miłość.
 - I co myślisz, że przyjdziesz, przeprosisz i będzie dobrze? To się kurwa bardzo pomyli- *nie dokończyłam rzucił się na moje usta z pocałunkiem, błyskawicznie go odepchnęłam* Co ty odpierdalasz Styles?!
- Nie kłam! Wiem, że ci się podobało. *przyciągnął mnie za talię*
- Tamte czasy kiedy byłam naiwnym dzieckiem i leciałam na te twoje oczyska, już dawno minęły! A teraz wynoś się i nie wracaj!
- Ty serio myślisz, że ja się tak łatwo poddam?
- Tak, tak mi się wydaje!
Wkurzony zacisnął pięści, widziałam jak szklą mu się oczy i drży warga. Wybiegł z domu trzaskając drzwiami. Czy on zawsze musi wszystko popsuć w najlepszych momentach mojego życia?