Kim jestem? Zwykłą 15-latką? Nikim ważnym? Tak, to są dobre określenia
mnie. Kujon, szara myszka, piękna, też nie jestem, znajomi ze szkoły się
ze mnie nabijają, a ja wciąż muszę tam chodzić, bo nie mam nic do
gadnia. I dziś znów po weekendzie do szkoły, nowe wyzwiska i
upokorzenia. Trudno, przyzwyczaiłam się. Weszłam do szkoły i ruszyłam w
stronę mojej szafki, dobrze słyszałam szepty typu : "Po co ona jeszcze
tu przyłazi?", "Niech odda ciuchy swojej babci" ,lecz starałam się
udawać, że nie słyszę, ale to była tylko dobra mina do złej gry, w domu
się wypłakiwałam w poduszkę. Bo komu zawiniłam, starałam się być miła i
co? Stałam się pośmiewiskiem. Wyjełam niepotrzebne książki, a
zaopatrzyłam się w historię, bo to był mój pierwszy przedmiot dziś.
Nagle zaczęły się szepty, ale już nie na mój temat, tylko na jego,
szkolnej gwiazdy koszykówki, najprzystojniejszego chłopaka w szkole,
Harrego Stylesa. Wiele dziewczyn się w nim podkochuje, też do nich
należe, tylko, że takie bóstwo jak on, na pewno nie zwróci uwagi na taką
ciamajdę jak ja. On jest taki ... taki ... taki ... idealny,
wyróżniający się z tłumu, a ja jestem taka zwyczajna. Widziałam jak
ruszył w moją stronę, no tak idiotko, idzie w twoją stronę, bo stoisz
pod salą historyczną, a, że chodzicie do tej samej klasy, to macie te
same lekcje. Harry spojrzał na mnie, tak jak jego kumple i zaczął się
śmiać. Już wiem czemu, największy plastik, wylał na moją głowę Pepsi.
P : Teraz chłopaki może zwrócą na ciebie uwagę
Po tych słowach, wybiegłam ze szkoły i pobiegłam do domu. Wzięłam
prysznic i się przebrałam w piżamę, bo nie mam zamiaru tam wracać, mam
już tego dość. Poszłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam
płakać. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. To była mama, widząc mnie w
pokoju płaczącą, troche się zdenerwowała.
M : [T.I] co ty robisz w domu?
J : Nie wróce już tam
M : Co się tym razem stało? - siadła koło mnie.
J : Ta, której imienia nie wymówie, wylała na mnie pepsi, na oczach wszystkich
M : Umyłaś się?
J : Tak. Mogę nie iść już do szkoły?
M : Dobrze, nie idź dzisiaj, ale jutro muszisz tam wrócić, ja teraz idę do pracy, wrócę wieczorem
Wyszła. Nie mam pocieszenia nawet we własnej matce. Nikomu nie jestem
potrzebna, może to znak, żeby skończyć z życiem? Tak to dobry pomysł,
miałam już myśli samobójcze, ale się powstrzymywałam, przed zrobieniem
tego, dziś nadszedł ten dzień. Napisałam list do mamy, z wytłumaczeniem,
dlaczego to zrobiłam, chociaż ją to i tak pewnie by nie interesowało,
czy jestem, czy mnie nie ma. Po napisaniu listu, poszłam poszukać
żyletki, nie mogłam jej znaleźć, więc postanowiłam zrobić sobie herbatę i
pomyśleć, gdzie mogłaby być. Po wypiciu gorącej cieczy, olśniło mnie
przecież schowałam ją w mojej szufladzie, na wszelki wypadek.
Znalazłam ją, ruszyłam w stronę łazienki, usiadłam na zimnych kafelkach i
swoją uwagę skupiłam na obracanej w moich dłoniach żyletce. Łzy ciekły
mi po policzkach, a ja wciąż nie wiedziałam ja się do tego zabrać,
przyłożyłam srebrny przyrząd do mojego nadgarstka, już miałam to zrobić,
gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie miałam zamiaru otwierać, po długich
próbach dzwonek ucichł, a ja wreszcie to zrobiłam, przeciełam sobie
skórę, na początku bolało, ale później już czułam tylko ulgę. Nagle ktoś
wszedł do łazienki, tym kimś okazał się być Harry.
H : Nie! Zostaw to! - krzyknął i podbiegł do mnie, zabierając osty
przedmiot, zaczął szukać bandaż w apteczce, po czym obwinął mi nim ranę.
Przytulił mnie, żebym mogła się mu wypłakać w koszule. Troche
uspokoiłam się po 20 minutach. Hazza wziął mnie na ręcę i zaniósł do
mojego pokoju. Nie przestawał mnie przytulać, kołysał się lekko ze mną w
ramionach. Poczułam się bezpieczna, jednak oprzytomniałam, że chciałam
się zabić, a on mi w tym przeszkodził.
J : Dlaczego to zrobiłeś?
H : Co zrobiłem?
J : Uratowałeś mnie, skoro chciałam się pociąć, to trzeba mi było w tym nie przeszkadzać.
H : Zrobiłem to, bo muszę ci coś powiedzieć.
J : Tylko dlatego, równie dobrze mogłeś to zrobić na moim pogrzebie i każdy by był szczęśliwy
H : Ja bym nie był
J : A od kiedy ci na mnie zależy, naśmiewasz się ze mnie, tak jak inni,
zwracasz na mnie uwagę, tylko wtedy, gdy staję się pośmiewiskiem. Co?
Jestem ci potrzebna w nauce? A może zrobiłeś to żeby zdobyć miano
bohatera? - widziałam, że te słowa go zabolą, ale mnie codziennie bolało
to, że się ze mnie śmieje.
H : Po pierwsze : od kąd się ponałem, zależy mi na tobie. Po drugie :
nie potrzebuje korepetytatorki i wcale nie chce miana bohatera
J : To co chcesz?
H : Ciebie - zatkało mnie, nie wiedziałam co powiedzieć - Kocham Cię - dodał, po czym mnie pocałował
J : Też cię kocham
I w taki sposób staliśmy się parą, nie rozdzielił nas nawet X-faktor.
Dzisiaj jestem szczęśliwą żoną i matką dwójki, niebawem trójki dzieci :
Louise, Ethana i Darcy albo Jamesa. O Matko! Mój mąż nie wie, że jestem
znowu w ciąży. Trzeba go i resztę o tym powiadomić, a najlepszą okazją
do tego będzie dzisiejsza kolacja, na którą zaprosiliśmy wszystkich
naszych przyjaciół z dziećmi.
Na kolacji. Louis polewa wino.
J : Ja dziękuje
L : Ale [T.I] przecież lubisz czerwone wino
J : Lubie, ale muszę wam coś powiedzieć - spojrzeli na mnie - Jestem w ciąży - po tych słowach usłyszałam huk, wystraszyłam się.
L : To tylko Harry zemdlał
J : Tylko ?
Z : Już się budzi
H : Miałem taki piękny sen, śniło mi się, że [T.I] jest znowu w ciąży -
mamrotał, po czym oprzytomniał i szybko spojrzał na mnie - To prawda
Kiwnęła potwierdzająco głową, Harry nie czakając chwili dużej pocałował mnie
Dzieci : Fuuuuu
Dan : No to nie jestem sama
Li : Naprawdę?
Dan : Tak - i ich usta też poczuły swój smak.
I wszyscy żyli długo i szczęśliwie, razem z mnóstwem dzieci (wliczamy w to Louisa)
Fajny :)
OdpowiedzUsuń