czwartek, 20 czerwca 2013

DRUUUGI

 7 godzin wcześniej...
Jak zwykle przejrzałaś swojego twitter'a, czytając różne wiadomości od fanów One Direction. Wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie wiadomościach, w których obrabiano ci tyłek.
Natknęłaś się na pewien tweet, gdzie jakaś dziewczyna napisała: Bardzo mi przykro z powodu Harr'ego... Dołączyła do tego link ze zdjęciem, więc nie zastanawiając się długo weszłam w niego. Zdjęcie, ukazując się, wywołało u mnie napad łez. Zasłoniłam swoją twarz, żeby nie wybuchnąć krzykiem.
Zerwałaś się z krzesła, przewracając je. Nerwowo wyciągnęłaś walizkę z pod łóżka i zaczęłaś niechlujnie wrzucać swoje rzeczy do niej. Zapięłaś zamek torby, po czym zbiegłaś na dół. Założyłaś buty i narzuciłaś na siebie bluzę. Zamykając drzwi, zamówiłaś taksówkę. Miała czekać na ciebie dwie ulice dalej. Szybko pomaszerowałaś tam, a po dwudziestu minutach znalazłaś się na lotnisku. Z cudem, wykupiłaś ostatni bilet lotniczy i od razu udałaś się na odprawę.
Cała roztrzęsiona zajęłaś miejsce w samolocie, zaraz obok starszej pani. Podała ci chusteczkę, za którą podziękowałaś i wytarłaś swoje łzy.
-Jak kocha, to wróci. - staruszka uśmiechnęła się, dotknąwszy twojego ramienia.
Wymusiłaś uśmiech i oparłaś się głową o fotel. Jak kocha, to wróci - powtarzałaś w myślach słowa kobiety. Prychnęłaś sobie w myślach i miałaś nadzieję, że ten człowiek, nie znajdzie ciebie tak szybko. Chciałaś zacząć nowe życie, bez niego i bez jego zdrady.
Teraźniejszość...
Spacerowałaś sobie brzegiem Morza Śródziemnego... Twoje aktualne położenie to Kreta. Zawsze chciałaś ją zwiedzić i Harry obiecał, że przyjedziecie tutaj na waszą czwartą rocznicę. Poznaliście się jeszcze przed jego występem w X-factor. Wasz związek przetrwał wszystkie rozłąki, trasy, ale zdrady ... Tego twoje serce nie wytrzymało. Byliście razem na dobre i na złe, a ta Taylor wszystko zepsuła...
Zdjęłaś z nóg swoje sandałki i lekko uniosłaś swoją spódnicę w górę, żeby jej dół się nie pomoczył, bo weszłaś do wody. Zanurzyłaś swoje stopy w ciepłej wodzie i lekko chlapiąc, szłaś przed siebie. W spódnicę miałaś wpuszczoną czarną bokserkę, a włosy miałaś spięte w wysokiego koka. Idąc, podziwiałaś zachód słońca. Smutno uśmiechnęłaś się przez łzy i przebiegłaś kawałek plaży.
Usiadłaś obie na piasku, na jakimś odludziu. Nikogo tu nie było, no może tylko jacyś staruszkowie lub młode pary. Zauważyłaś tę samą panią, która siedziała obok ciebie w samolocie. Podeszła i usiadła przy tobie. Objęła cię ramieniem, a ty spojrzałaś na nią podpuchniętymi, czerwonymi oczami i z rozmazanym makijażem.
-Wiesz, nie wszystko jest tak, jakbyśmy tego chcieli. - potarła dłońmi moje plecy.
-A jeśli przez prawie cztery lata było? - załkałam.
-Nie warto zaprzepaszczać tej szansy, którą dał ci Bóg, stawiając tego mężczyznę na swojej drodze. - promiennie się uśmiechnęła.
-A jeśli ja nie umiem mu zaufać ponownie?
-Na pewno potrafisz, ale pamiętaj, że jednak brak zaufania, to koniec związku. - powiedziała, po czym poszła sobie.
Patrzyłam na jej oddalającą się postać, a gdy zniknęła, przeniosłam wzrok na poruszającą się wodę. Rzuciłam kamykiem, który odbił się o taflę wody. Usiadłaś, prostując nogi i mocząc stopy w morzu. Podparłaś się rękoma o piasek i odchyliłaś głowę w tył. Czułaś ciepły wiaterek, otulający twoje ciało.
*Harry, 2 po wyjeździe [T.I]*
Wszedłem, cały roześmiany, do domu. Zastałem tutaj głuchą ciszę, a [T.I] już dawno powinna być w domu. Rozejrzałem się dokładnie po parterze i nie było jej. Sprawdziłem jeszcze raz, dokładnie, każde pomieszczenie, ale nie znalazłem jej.
-[T.I]? - krzyknąłem, nie dostając odpowiedzi.
Wbiegłem na górę i zajrzałem do sypialni każdego z chłopaków, a na samym końcu do swojej. Zobaczyłem w nim otwartą szafę, porozrzucane wieszaki oraz otwartego laptopa. Poszedłem do szafy i brakowało w niej ciuchów mojej dziewczyny. Przestraszyłem się i szybko uruchomiłem komputer. Od razu w oczy rzuciło mi się zdjęcie, a na pierwszym planie Taylor. Za nią stałem ... ja? Niemożliwe! Ktoś przerobił to zdjęcie i wysłał [T.I]! Szybko zalogowałem się na portal i odpisałem do tej dziewczyny: Nie masz prawa nazywać się directioner! Zniszczyłaś mój związek! Okazało się, że jest ona jakąś psychofanką, która ubzdurała sobie, że ja z Taylor będziemy wiecznie.
Usiadłem bezradnie na łóżku i przeczesałem dłonią włosy. Zacząłem się zastanawiać, gdzie ona mogła wyjechać. Zacząłem nerwowo chodzić po pokoju i w końcu wymyśliłem!
Podbiegłem do szafy i do plecaka spakowałem kilka moich ubrań. Zbiegłem na dół, zamawiając taksówkę na lotnisko. Wyszedłem z domu i wiedziałem, gdzie muszę się teraz udać.
*[T.I]* Noc, około trzeciej...
Leżałaś dalej na piasku, wpatrując się w ciemne niebo. Zaczęłaś liczyć gwiazdy oraz szukać konstelacji. Będąc jeszcze na jednym spacerze, kupiłaś sobie jakiś alkohol w sklepie. Piłaś prosto z gwinta, śmiejąc się później ze wszystkiego.
Rzuciłaś pustą butelkę po winie, za siebie i chwiejnym krokiem wstałaś. Złapałaś w dłoń buty i udałaś się w stronę skałek. Wydeptaną ścieżką weszłaś na górę i usiadłaś na brzegu. W dół może było tylko z jakieś cztery metry. Spojrzałaś w dół, po czym rozbawiona położyłaś się na ziemi.
Zaczęłaś sobie prawić jakieś pijackie wywody. Twierdziłaś, że jesteś gruba, słaba w łóżku i dlatego Hazza woli tą całą Taylor.
Bawiłaś się swoimi palcami, aż poczułaś zimne dłonie na swoich ramionach. Otworzyłaś oczy, które chwilowo były przymknięte i przez mgłę, zobaczyłaś męskie zarysy twarzy. Po kręconych włosach, poznałaś, że to Styles.
-Kochanie... - rozpoczął, ale mu przerwałaś.
-Nie mów tak do mnie. - wskazałaś na niego palcem i bełkotałaś.
-Coś ty brała? - siłą podniósł się i wziął na ręce.
Wyrywałaś mu się, lecz później urwał ci się film, bo zasnęłaś wtulona w jego tors.
Następny dzień...
Obudziłaś się z wielkim bólem głowy, a do tego wzmacniały to promienie słoneczne, przedzierające się do pokoju. Rozejrzałaś się po pomieszczeniu, a w kącie pokoju ujrzałaś niewyraźną postać. Potrząsnęłaś głową, czego zaraz pożałowałaś. Ból rozdzierał cię od środka.
Nie zwracając uwagi na postać, która siedziała wraz z tobą w pokoju, wzięłaś ubrania z walizki i udałaś się do łazienki. Wzięłaś szybki prysznic i przebrałaś się w sukienkę w groszki. Spięłaś włosy w wysokiego kucyka, pomalowałaś się delikatnie, a na szyi zawiesiłaś wisiorek. Założyłaś sandałki i wyszłaś z pomieszczenia. Wzięłaś swoją torebkę, która leżała na stoliku i spojrzałaś na osobę, siedzącą w rogu w pokoju. Zlękłaś się i bez żadnego słowa wybiegłaś z hotelu.
Słyszałaś, że on wybiegł za tobą. Będąc już na mieście, nigdzie go nie widziałaś. Odetchnęłaś z ulgą i spacerowałaś sobie po mieście, oglądając wystawy.
Po kilku godzinie weszłaś do restauracji, gdzie zjadłaś obiad. Twój telefon dzwonił wiele razy, ale w końcu wyłączyłaś go, nie patrząc, kto dobijał się do ciebie.
Wychodząc z restauracji, zderzyłaś się z jakąś nastolatką, na około miała z trzynaście lat. Uśmiechnęłaś się do niej, po czym grzecznie ją przeprosiłaś.
-Ty jesteś [T.I], dziewczyna Harr'ego, prawda? - nie wiedziałaś, co powiedzieć, więc kiwnęłaś twierdząco głową - Szukał cię. Jest tu niedaleko.
Wytrzeszczyłaś oczy i szybko odeszłaś od niej. Pobiegłaś w tamto samo miejsce, gdzie wczoraj siedziałaś. Niestety, on tam był. Chciałaś się wycofać, co udało ci się. Podbiegł do ciebie, gdy byłaś na środku plaży i złapał cię za ramiona. Odwracałaś wzrok, ale w końcu on podniósł twój podbródek i musiałaś spojrzeć mu w oczy. Widziałaś w nich skruchę i ból, ale nie mogłaś ulec, nie teraz!
-Wysłuchaj mnie, proszę. - szepnął.
-Ja wszystko wiem! Taylor jest przecież znakomita! Ładna, wysoka, szczupła, a przede wszystkim sławna! - poczułaś, jak łzy napływają do twoich oczu.
-Możesz przestać gadać i wysłuchać, co ja mam do powiedzenia?! - wykrzyknął, a ty zamilknęłaś - Nie spotykałem się z nią! Nigdy cię nie zdradziłem! - jego ton nadal był wysoki.
Wyrwałaś się z jego uścisku i bez słowa odeszłaś. Byłaś cała roztrzęsiona. Rozpłakałaś się, ale nie chciałaś mu ulec.
Smutna i zła szłaś sobie przez miasto. Natknęłaś się na dziwny transparent, a mianowicie Come on Hazza! Directioers. x Zdziwiłaś się, ale szłaś dalej. Zaskoczyły cię koleje napisy na lampach, gdzie było twoje imię i różne treści. Prychnęłaś i spuściłaś głowę w dół.
Zderzyłaś się, po raz kolejny, z tą samą nastolatką. Uśmiechnęła się do ciebie i pociągnęła cię za rękę. Nie wiedziałaś, o co jej chodzi, ale przypuszczałaś, że jest to związane z tymi napisami.
Z powrotem byłaś na plaży, gdzie stało kilkadziesiąt dziewczyn w koszulkach z One Direction. Nastolatka dołączyła do nich i zaczęły śpiewać What Makes You Beutiful. Zleciał się tłum ludzi, a część nagrywała to swoimi komórkami.
Kiedy przyszedł czas na solówkę Harrego, usłyszałaś jego fłos. Obróciłaś się i zobaczyłaś, że klęka przed tobą. Próbowałaś mu przemówić do rozsądku i poprosić, żeby wstał, ale on cię nie słuchał.
-Przepraszam cię [T.I]. Za wszystko, za każdy ból, jaki ci sprawiłem, za każde cierpienie, za każdą łzę. Wybacz mi...
-Wstań! - syknęłaś, przerywając jego monolog.
-Nie! Nie wstanę. Chcę, żeby każdy tu obecny wiedział, jak bardzo cię kocham. Jesteś dla mnie jak tlen. Żyję tylko dla ciebie. - wyjął zza siebie bukiet róż, twoich ulubionych.
-Proszę, przestań... - szepnęłaś, czując ponownie łzy zbierająca się w twoich oczach.
-[T.I]! Daj mi skończyć! - głęboko odetchnął, spojrzał ci w oczy - Ja chciałbym ... - zaczął się jąkać - Czy ty... Dasz mi ten zaszczyt...
-Wysłów się! - krzyknęły wszystkie śpiewające fanki, a ty spojrzałaś na nie.
-Wyjdziesz za mnie? - spojrzałaś na niego, myśląc, że się przesłyszałaś?
-Co ty powiedziałeś? - nachyliłaś się nad nim.
-Zostaniesz moją żoną? - twoim oczom ukazał się srebrny pierścionek z szafirem.
Wytrzeszczyłaś oczy i spojrzałaś na wszystkich ludzi, stojących dookoła. Uśmiechali się, a niektóre starsze panie płakały. Obejrzałaś się i spojrzałaś na śpiewające nastolatki, które zakrywały usta i wtulały się w siebie. Wzruszone całkowicie próbowały się nie rozpłakać, co tobie się dawno nie udało. W tłumie znalazłaś starszą panią, z którą rozmawiałaś wieczorem i w samolocie. Uśmiechnęła się do ciebie i z jej ust wyczytałaś, że mówi, żebyś dała mu jeszcze jedną szansę, a na pewno jej nie zmarnuje.
W końcu przeniosłaś swój wzrok na przerażonego Stylesa, którego zaraz zeżarłby chyba stres. Ukryłaś swoją twarz w dłoniach i upadłaś na kolana. Twój makijaż kompletnie spływał po twoich policzkach. Usłyszałaś krzyki tłumów, żebyś się zgodziła. Popatrzyłaś w tęczówki Harr'ego, a on delikatnie próbował się uśmiechnąć. Uległaś mu i wszystko wybaczyłaś, bo za bardzo go kochasz. Uwierzyłaś w jego niewinność.
-Tak... - szepnęłaś, prawie niedosłyszalnie.
-Co powiedziałaś? - Harry podniósł głos i był już rozweselony.
-Wyjdę za ciebie, zostanę twoją żoną...
-Zgodziła się! Ludzie! Zgodziła się! - wykrzyknął.
Położył kwiaty na ziemi i mocno wpił się w twoje wargi. Ujęłaś jego twarz w swoje dłonie, a on objął cię w talii. Kiedy oderwaliście się od siebie, wsunął na twój palec pierścionek zaręczynowy, a ty przygryzłaś dolną wargę. Styles wstał, po czym wziął cię na ręce i obrócił się razem z tobą.
Stawiając cię na ziemi, słyszeliście dużo wiwatów, a na końcu gorzko, gorzko! Szeroko się uśmiechnęłaś, a twój narzeczony z czułością cię pocałował.
Po pocałunku wtuliłaś się w chłopaka. Ucałował twoje nagie ramię, a później oparł o nie swoją brodę, Czułaś, jak się uśmiecha.
-Chciałbym wszystkim podziękować, a zwłaszcza grupce dziewcząt, które śpiewały! - wskazał na nie palcem - A przede wszystkim tobie [T.I], bo sprawiłaś mnie najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. - spojrzał ci w oczy i musnął twoje usta.
Wszyscy zaklaskali i gwizdali, po czym wy udaliście się do hoteli, po wasze ubrania. Postanowiliście nie kończyć waszego 'urlopu', tylko zmieniliście jego miejsce. Potajemnie wróciliście do Londynu, gdzie spakowaliście wszystkie ubrania i Hazz napisał list do chłopców.

Drodzy przyjaciele...
Między mną a [T.I] nie było najlepiej, ale udało mi się to naprawić. Przepraszam, że nie mówię wam tego wprost, ale oświadczyłem się jej... Zgodziła się! We dwoje postanowiliśmy uczcić to i wyjechaliśmy razem na tydzień. Jak wrócimy, wszystko wam opowiemy i uczcimy zaręczyny! Komórki mamy wyłączone, więc nie dodzwonicie się do nas. Nie gniewajcie się, ale chcemy spędzić ten czas tylko we dwoje...
Kocham was, Harry.

Zaraz po tym wylecieliście na Wyspy Kanaryjskie. Spędziliście tam romantyczny tydzień, odcięci od wszystkiego i wszystkich. Czy podjęłaś dobrą decyzję, zgadzając się na wyjście za mąż za Harr'ego? Niczego nie byłaś bardziej pewna...
***

2 komentarze:

  1. AAAAAAAAAAAAAA! świetne :) uśmiecham się do tej pory ;P to było wzruszające i takie... brak mi słów :)

    OdpowiedzUsuń