poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Dla rozluźnienia dłuuugi imagin dla mojej kuzyneczki Justynki- Hazz

*twoja perspektywa*
Wiecie jak to jest gdy ktoś nie odwzajemnia waszego uczucia tylko dlatego, że dzieli was granica wiekowa? Ja wiem. Doskonale wiem co czuje taka osoba. Czuje się nie potrzebna, ignorowana, dyskryminowana. Ale przejdźmy do mojej historii.
Mam 13 lat, a on 18. Jestem młodszą siostrą jego najlepszego przyjaciela. Często wychodzimy gdzieś razem jak nie w trójkę to w dwójkę. Wtedy moje serce raduje się każdą chwilą jego bliskości, czasami mam ochotę mu to wyznać, ale co jak mnie wyśmieje? Muszę się powstrzymywać inaczej stracę go na dobre. Jest dla mnie jak drugi brat, ale nie widzi, nie wie, że żądam więcej.
A teraz, nie wiedzieć czemu, się do mnie nie odzywa. Dwa tygodnie temu obiecał moim rodzicom i bratu, że się mną zaopiekuje pod ich dwu dniową nieobecność. Zabrał mnie do jakiegoś klubu i mimo iż nie chciałam, wpychał mi ciągle nowe drinki. Pamiętam wszystko z tego wypadu jak przez mgłę. Nie jestem przyzwyczajona do alkoholu, więc po drugim drinku straciłam świadomość co robię. Obudziłam się następnego dnia w tym samym klubie, w jakimś pomieszczeniu. A najlepsze było to, że naga! Płakałam kilka dni w poduszkę, chodziłam przybita, zagubiona. Bałam się, że straciłam dziewictwo z kimś kogo nie znam. Straciłam z nim kontakt od razu gdy przyjechali po mnie rodzice. A może Harry dlatego się do mnie nie odzywa, bo coś o tym wie? Nie mam pojęcia, jedyne co mogę to się domyślać.
Od jakiegoś czasu źle się czuję, boli mnie głowa, dość często wymiotuję, mam twardy brzuch, mdleję na lekcjach. Boję się o moje zdrowie, nie mam pojęcia co to. Mama zabrała mnie do lekarza, który zlecił badania krwi. Zdenerwowane siedziałyśmy pod gabinetem doktora, poprosił jedynie mamę ze sobą do środka. Wyszła bardzo zdziwiona i zdezorientowana, nie miałam pojęcia o co jej chodzi. Podeszła do mnie i mocno mnie w siebie wtuliła. Jak pytałam bliska płaczu co ze mną odpowiadała, że porozmawiamy w domu.
Trzymając mnie ciągle za rękę doszłyśmy do domu. Mama pocałowała mnie w czoło i obiecała, że najpierw porozmawia o wszystkim z tatą, a później mnie zawoła. ALE O CZYM DO CHOLERY MA MU POWIEDZIEĆ?! Lekko wściekła poszłam do mojego pokoju i rzuciłam się na łóżko myśląc. Myślałam o wszystkim i o niczym. Może mam jakiś nowotwór? A może zdiagnozowali u mnie jakąś niewyleczalną chorobę? Nie wiem, nie mam pojęcia. Moje rozmyślania przerwali rodzice, spokojnie weszli i usiedli obok mnie na łóżku. Panowała grobowa cisza. Nie wytrzymałam, wydarłam się żeby wreszcie powiedzieli mi o co mi chodzi, co mi dolega?! Mama była bliska łez, czyli jestem na coś chora. Tata położył dłoń na moim ramieniu i przemówił.
- Córciu, przecież wiesz, że możesz nam o wszystkim powiedzieć, prawda?
- Tak, tato, wiem. Ale o co chodzi? Powiecie mi wreszcie?!
- Kochanie. *odezwała się mama* Jesteś...
- Jestem na coś chora, prawda? Ile czasu mi zostało? Czy to da się leczyć?
- Skarbie daj mamie dokończyć. *tata pogłaskał mnie po głowie*
- *zwróciłam swój wzrok na rodzicielkę* Jesteś w ciąży.
Zrobiło mi się czarno przed oczami, poczułam jakby zabrakło mi powietrza i zemdlałam. Nie znam ojca mojego dziecka, społeczeństwo mnie odrzuci, rodzice i rodzina pewnie się ode mnie odwrócą, zostanę sama, bezdomna. Boję się. Znowu. Gdy się ocknęłam rodzice mi powiedzieli, że to musiało się stać pod czas ich nieobecności. Wypytywali mnie, czy Harry mnie zmusił, czy może zrobiłam to dobrowolnie. Ja nic nie mówiłam, szok wziął górę. Po godzinie znudziło im się czekanie na moją odpowiedź, wyszli z pokoju. Zastanawiało mnie, co dalej ze mną?
*perspektywa twojego brata* (jak nie masz  brata to masz problem! xd.>
Złość przepełniała mnie od środka, zaciskałem zęby i pięści gotowy by przywalić mojemu przyjacielowi. ZGWAŁCIŁ JĄ?! MOJĄ SIOSTRĘ?! No to się sprowokowałem.
- Ej stary co ty taki spięty? *szturchną mnie Harry*
- No właśnie jakiś taki nabuzowany chodzisz. *wtrącił się Louis*
- A chcecie wiedzieć dlaczego? *wycedziłem przez zęby*
Pokiwali głowami, nie wytrzymałem. Przywaliłem mojemu najlepszemu przyjacielowi.

 [i.t.b.] - imię twojego brata

*z twojej perspektywy*
Minęło 6 miesięcy, jestem w 7 miesiącu ciąży. Ciężko mi, na prawdę. Wraz z rodzicami wyprowadziliśmy się do Sydney w Australii do szkoły dla nastoletnich matek i ojców. Trochę dziwnie się czuję patrząc na te zakochane pary oczekujące dzidziusia. Czuję się osamotniona pod względem sercowym. Harry tylko raz próbował się ze mną kontaktować, po bójce z [i.t.b.]. Rodzice obiecali nic z tym nie robić, no wiecie, nie zgłoszą tego na policje i wg.
Ubrałam się w jakieś luźne ciuchy i wyszłam do szkoły. Brat mnie codziennie odprowadza, ale dzisiaj jedzie na jakąś wycieczkę czy coś więc idę sama. Włożyłam słuchawki do uszu i powoli kierowałam się w stronę szkoły, czekało mnie 20 minut powolnego marszu. Włączyłam piosenkę idealną dla mojego nastroju, (włącz to->)  Ellie Goulding - Your Song. I mimo, że ta piosenka jest wesołej tematyce, to opisuje co zrobiłabym dla Harryego gdyby tylko zdecydował się o mnie zawalczyć. Ale o czym ja marzę? Przecież jestem jedynie głupią 13latką w ciąży. Poczułam na policzkach ciepłą ciecz, szybko ją starłam. Nikt nie może wiedzieć, że płaczę przez niego po nocach. W końcu wszyscy myślą, że ułożyłam sobie życie. Spojrzałam w górę na niebo, słońce już raziło po oczach mimo, że dochodziła 8:00. Jakiś bilbord zasłonił mi słońce, spojrzałam na niego i lekko zbladłam. One Direction są w Sydney. Z moim szczęściem na pewno się z nimi spotkam, może jedynie na ulicy, ale to już coś. Ominęłam reklamę, z mimowolnym, nikłym uśmiechem.
Doszłam do szkoły jakieś 5 minut przed dzwonkiem, zdążyłam zmienić buty i wolnym krokiem poszłam pod salę lekcyjną. Zaczęłam się denerwować, a co jak spotkam Harryego, a on wyzwie mnie od dziwek? Od kłamczuch? Wciśnie mi, że wymyśliłam sobie to wszystko i zmusi do czegoś czego będę żałować? Z tego wszystkiego zrobiło mi się słabo akurat kiedy rozwiązywałam przykład przy tablicy. Nauczycielka zadzwoniła po pielęgniarkę, a ta po ustabilizowaniu mojego stanu odwiozła mnie do domu zwalniając ze wszystkich lekcji. Muszę przyznać, że lekko panikują, ale ucieszyłam się, że te kilka godzin spędzę w spokoju, sama.
Zrobiłam sobie gorące kakao, w końcu był środek zimy, i usiadłam przed telewizorem w salonie. Usłyszałam pukanie. Zdziwiona wstałam i poszłam otworzyć drzwi. Za drzwiami nie było żywej duszy. Spojrzałam w dół, leżało tam pudełko średniej wielkości. Rozejrzałam się po okolicy, wzruszyłam ramionami i wzięłam pudełko ze sobą do środka. Nie było ani ciężkie, ani lekkie. Otworzyłam. W środku była mała kicia. Ucieszyłam się jak dziecko, którym poniekąd jestem. Ale od kogo jest ten słodki kociak? Mogę się jedynie domyślać.
Powiem wam, że ostatnio doszłam do wniosku, że tak na prawdę to nie wiem czy to Harry mnie zgwałcił czy ktoś jeszcze inny. Byłam spita. Ciągle zadręczam się myślami co by było gdyby. Właśnie zdałam sobie sprawę, że mimo iż jedynie myślę... to właśnie myślenie mnie boli. Albo raczej myślenie o takich rzeczach boli, zabija od środka. Pokręciłam głową zaciskając powieki. Muszę przestać myśleć. Chwyciłam kociaka w ręce i zaczęłam go głaskać, przy okazji myśląc nad imieniem dla niego. Może Ted? Tak, to będzie dobre imię. Wzięłam kotka w dłonie i uniosłam na wysokość mojej głowy mocno się mu przypatrując. Ma zielone, fascynujące oczy. A kto również takie ma? Nie trzeba długo myśleć by zgadnąć. Harry.

*kilka dni później*
Wstałam, wykonałam poranną toaletę i zeszłam na dół na śniadanie. Jest sobota, więc rodziców nie ma do 20, a [i.t.b.] poszedł gdzieś z nowymi kolegami. Znowu sama, nie wiem dlaczego, ale odczuwam ulgę... Do nogi zaczął mi się łasić Ted. Wzięłam go na ręce, posmyrałam, odłożyłam na podłogę i dałam jedzenie. Mama zgodziła się na kotka z trudem, ale jednak. Kotek podniósł na mnie łepek, zapatrzyłam się jego zielone oczyska. Obudziłam się na dźwięk dzwonka do drzwi. Pokręciłam głową, westchnęłam i poszłam otworzyć. Przede mną stał jakiś dość wysoki blondyn, uśmiechał się, ale w jego oczach dostrzegłam niepokój. Skądś go kojarzę.
- W czym mogę pomóc?
- [t.i.]?! *wytrzeszczył oczy*
- Tak, dlaczego?
- Kiedy zaszłaś w ciążę, z kim?!
- Przepraszam, ale cię nie znam więc nie muszę ci nic mówić...
- Nie pamiętasz mnie? To ja, Niall. Jestem kumplem [i.t.b] i przyszedłem z nim pogadać.
- Raczej byłym kumplem. *wybełkotałaś* Nie ma go, ale jak chcesz to wejdź.
"Głupia ja! Po co go tu zapraszam?!" pomyślałaś. Blondyn pokiwał głową, otworzyłaś szerzej drzwi by mógł wejść.
- Więc co cię tu sprowadza?
- Przyszedłem z nim pogadać dlaczego wtedy pobił Harry'ego... Słyszałem, że to ma coś wspólnego z tobą, ale nawet Harry więcej nie wie. Możesz mi to wszystko wytłumaczyć?
- Przyjrzyj mi się dokładnie i sam wywnioskuj co się stało... *spojrzał na mój brzuch* ...albo co mi zrobił Harry... *rozpłakałam się*
- On cie? *zaciął się*
- Nie mam pojęcia, ale to jego wina! *zaczęłam krzyczeć zaciskając zęby*
- Spokojnie [t.i.], nie możesz się denerwować...
- Ale jak mam się denerwować skoro nie wiem kto jest ojcem mojego dziecka?!
- Jak to nie wiesz? Oddychaj, spokojnie.
- Byłam u Haz na weekend bo rodzice nie mieli co ze mną zrobić. Harry miał zachciankę iść na imprezę, a że byłam przeszkodą, to wziął mnie ze sobą. Od dawna byłam w nim zadłużona, a on to bezczelnie wykorzystał! *walnęłam zaciśniętą pięścią w kanapę dławiąc się własnymi łzami* Upił mnie, więcej nie pamiętam. Obudziłam się w klubowym pokoju, a później wiem tyle, że zaszłam w ciążę... *przytulił mnie*
<perspektywa Niall'a>
Muszę porozmawiać z Harry'm ja wiem, że to on jej to zrobił, jestem tego pewien. Wkurzony uspokoiłem dziewczynę i wyszedłem pytając czy czegoś jej nie potrzeba.
Wróciłem do hotelu, chłopcy siedzieli w pokoju i z czegoś się śmiali. Jak mnie zobaczyli trochę spoważnieli.
- Niall, co ty taki czerwony? *spytał Liam*
- Dowiedziałem się czegoś, co Harry pewnie chciał przed nami ukryć. *podniosłem na niego wzrok*
- Ale o czym ty mówisz? Ja nie mam nic do ukrycia.
- Oooo, serio? To nie pamiętasz kłótni z twoim najlepszym przyjacielem?
- Pamiętam, ale przecież tam byliście!
- No byliśmy.
- Więc?!
- Pamiętasz jego siostrę? [t.i.]?
-...
- Przyznaj się co jej zrobiłeś! *zacząłem na niego wrzeszczeć*
- Harry? *zwrócił się do niego Zayn*
-...
- NO PRZYZNAJ SIĘ DO CHOLERY!
Pokręcił przecząco głową.
- Jeśli ty tego nie zrobisz, to ja cię wyręczę...
- Nie zrobisz tego!
- Nie zatrzymasz mnie! *chciał wybiec z pokoju, ale go zatrzymałem* Naucz się płacić za grzechy!
Wszystko powiedziałem chłopakom. Harry siedział ze wzrokiem wbitym w podłogę.
- Naprawdę to zrobiłeś Haz? *Lou powiedział do niego z niedowierzaniem*
- Ale czekajcie jeszcze nie doszedłem do najciekawszej części opowiadania!
- Przecież dalej nic się nie stało... *spojrzał na mnie wrogo*
- Ty po prosu nie znasz prawidłowego zakończenia...
- Więc?
- Gratuluję Styles, zostaniesz tatusiem.

- Harry, jesteś idiotą. Przecież ona ma 13 lat! *zaczął krzyczeć na niego Zayn*
- A ja się zastanawiam, skąd ty wiesz, że ona jest w ciąży co? *zwrócił się do mnie Haz*
- Byłem u niej w domu pogadać z jej bratem, zastałem jedynie ją z brzuchem jak piłka plażowa. Zdziwiony co?
- Nie, nie jestem zdziwiony.
- Co, dlaczego? *zrobiłem 'wtf?'*
- Bo ja dowiedziałem się wcześniej. *spojrzał na mnie tajemniczo*
*twoja perspektywa*
Minęło kilka dni od wizyty Nialla. Właśnie jestem w samochodzie i razem z mamą jedziemy do lekarza. Badania badaniami. Jeśli wierzyć lekarzom będę miała córeczkę. Taką małą, taką bezbronną, malutką istotkę. Wyszłam szczęśliwa od lekarza i większość czasu po powrocie do domu myślałam nad imieniem dla córki. Wiem, że Harry chciałby nazwać ją Darcy, ale gdy jedynie coś sobie kojarzę z NIM mam ochotę płakać.
Właśnie kończy mi się 8 miesiąc ciąży, z tego co wiem chłopcy będą jeszcze w Australii miesiąc. Codziennie piszę z Niallem, tylko on jak na razie zna całą historię no chyba, że powiedział chłopakom, ale nie wnikam. Ustaliliśmy, że będziemy jedyne ze sobą smsować, ale dzisiaj napisał do mnie, że chce się spotkać. Nie rozkminiam tego chłopaka, najpierw nie, a teraz tak... Weź tu człowieku bądź mądry. Ze zdziwieniem się zgodziłam. Spotkanie zaplanowaliśmy na jutro, bo dzisiaj mam badania kontrolne w sprawie dzidziusia.
Ubrałam się i wyszłam z domu, prawdę mówiąc ciężko się siedzi z takim brzuchem, a co dopiero chodzi. Wygonili mnie ze szkoły mówiąc, że to ostatni miesiąc i mam siedzieć w domu. Można powiedzieć, że się ucieszyłam, ale nie dałam po sobie tego pokazać.
Nadeszła godzina spotkania z chłopakiem, ma czekać na mnie w parku ulicę dalej. To wcale nie jest tak daleko. Przechodząc ulicami dziwnie się czułam, wszyscy się na mnie lampili. Może to przez moje maleństwo? Nie wiem, nie ogarniam. Te hormony mnie wykańczają. Doszłam na wyznaczone miejsce kilka minut przed czasem. Jeszcze go nie było. Minęło 30 minut, nie pojawił się. Minęła godzina, nie pojawił się. Pokręciłam głową, poczułam się oszukana. Wstałam z ławki i już kierowałam się do domu, ale ktoś zawołał moje imię i tą osobą definitywnie nie był Niall. Otworzyłam oczy na pełną szerokość. Przyśpieszyłam kroku, ale i tak po pewnym czasie chłopak mnie dogonił i odwrócił mnie do siebie. Coś tam gadał, ale ja stałam ciągle w tym samym miejscu ze spuszczoną głową. Wkurzył się i złapał mój podbródek kierując moją głowę tak bym spojrzała w te jego zielone oczy. Odwróciłam wzrok, bo chciało mi się płakać. Usłyszałam jak wdycha. Potem pamiętam jedynie, że zatopił swoje usta w moich. Pocałunek zaczął bardzo nachalnie, ale gdy poczuł, że go odwzajemniam przekształcił go w coś delikatnego, a zarazem namiętnego. Tak mnie to wciągnęło, że poczułam jak wszystko wokoło zniknęło, był tylko on. Moje nozdrza zaczęły szaleć z rozkosznego zapachu chłopaka. Po kilku minutach dotarło do mnie, że źle robię, przerwałam pocałunek. Jak ja mogę przerywać tak wspaniałą chwilę? No nic, stało się.
- M-my nie możemy. *zaczęłam się jąkać*
- Posłuchaj, ja wiem, że źle zrobiłem! Ale... Ehh, po prostu byłem napalony, a nikt innym nie wpadł mi do głowy. Byłaś najbliżej, dlatego cię upiłem i zaciągnąłem do łóżka. Byłem po sporej dawce jakiś używek, nie myślałem trzeźwo... Ja cię na prawdę lubię.
- Przecież ty wykorzystałeś mnie jako jednorazowy numerek, wiem, że już wcześniej to planowałeś!
- Nieprawda, nie mów tak!
- Zresztą, i tak mnie nie chcesz, jak i zgaduję naszego, a raczej mojego, dziecka też nie chcesz. *zaczęłam powoli odchodzić, ale poszedł za mną*
- Ale ja cie kocham! Kocham jak idiota!
Czas jakby zatrzymał się w miejscu. On powiedział, że mnie kocha. Co robić? Uwierzyć i rzucić się w ramiona, czy zacząć uciekać z płaczem? Wybrałam drugą opcję. Niestety, to był zły pomysł, zakręciło mi się w głowie i na najbliższej ławce musiałam usiąść. Słyszałam jak krzyczy w biegu moje imię. Miałam mroczki przed oczami. Kazał mi głęboko oddychać trzymając mnie mocno za rękę. Gdy już było lepiej spojrzałam w jego oczy, doszłam wzrokiem do ust i zatraciłam się. Zaczęłam płakać, wtuliłam się w jego tors, a on posadził mnie na swoich kolanach. Jedna jego ręka przytrzymywałam moje plecy, a druga przyciskała głowę do jego klatki piersiowej. Czułam się bezpieczna. Do czasu, kiedy usłyszałam charakterystyczne pstrykanie aparatu.

- Harry, ja ci zniszczę karierę! Wyzwą cię od pedofila! *zaczęłam panikować próbując się mu wyrwać*
- Mam to gdzieś, teraz ty się liczysz. *złapał moje nadgarstki przyciągając mnie do siebie*
- Ale H- *przerwał mi delikatnym pocałunkiem*
- Żadne „ale”. Chcę naprawić błąd z przeszłości, chcę żeby było jak dawniej, żebyśmy wciąż się przyjaźnili.
- Już nic nie będzie takie same… *spuściłam głowę*
- *uniósł mój podbródek tak bym patrzyła mu w oczy* Wiem, że będzie inaczej, ale poradzimy sobie.
Pokiwałam głową niedowierzając. Zawsze byłam naiwna, ale trudno jest odzyskać moje zaufanie.
- Wybaczysz mi? *wyciągnął z kieszeni pierścionek*
Pierścionek był ze złota, wysadzany malutkimi diamencikami, zawsze chciałam taki mieć. Zdezorientowałam się. O co mu chodzi?
- Ja już dawno ci wybaczyłam, ale o co chodzi z tym pierścionkiem?
- Wiem, że jesteśmy jeszcze za młodzi na ślub, a w szczególności ty, lecz chcę być nosiła ten pierścionek jako dowód mojej miłości. *chwycił moją dłoń i splótł nasze palce* Więc Panno [t.i.] [t.n.] czy zechciałaby pani zostać moją dziewczyną?
Uśmiechnęłam się i zaczęłam delikatny pocałunek podczas którego mój chłopak wsunął mi na palec biżuterię. Spojrzałam na swoją dłoń.
- Dziękuję, jest piękny. *pocałowałam go w policzek*
Uśmiechnął się, a ja wróciłam do zachwycania się darem miłości. Ucałował moje czoło, położył dłoń na moim brzuchu, a głowę usadził wygodnie na ramieniu.
- Kocham was. *wyszeptał mi do ucha*
- My ciebie też Harry.
***
- Więc córciu, to jest mniej więcej historia, jak poznałam twojego tatę.
- Mamo, ja mam 15 lat! Nie musisz mi cukierkować! *wkurzyła się Natalie, na co się zaśmiałam*
- Oj, kochanie. *pocałowałam ją w czoło i poszłam na górę pokoju*
Nie, nie mojego i Harryego. Do mojego i mojego nowego narzeczonego Gale(a). Harry mnie zostawił, chociaż obiecał być przy nas do końca. Byliśmy razem do moich 22 urodzin, Natalie miała wtedy prawie 9 lat. Rozstaliśmy się w kłótni. Dzisiaj Harry jest po czterech rozwodach, nie myśli racjonalnie. Staram się nie utrzymywać z nim kontaktów. Mimo, że już trochę czasu minęło od rozstania, ciągle coś kłuje mnie w sercu na widok jego wypłukanych od uczuć oczu. Z córką widuje się tak często jak chce, kontakt między nimi nigdy się nie urwał, są do siebie bardzo podobni. Oboje mają słodkie dołeczki w policzkach, szmaragdowo zielone oczy, pulchniutkie usteczka i małe zgrabne noski. Charakter też ma po nim. Po mnie chyba odziedziczyła jedynie brązowe, proste jak druty włosy.
Położyłam się zamyślona na łóżku. Gale jest wysokim, postawnym mężczyznom o gołębim sercu. Nie da się go nie kochać, nawet Natalie zaczyna się do niego powoli przekonywać, co jest naprawdę trudne w jej wieku.
- Mamo! Tata przyszedł! *usłyszałam krzyk córki*
Co Harry może ode mnie chcieć? Zwlokłam się znudzona z łóżka i powolnym krokiem zaczęłam schodzić po schodach. Ku mojemu zdziwieniu na dole nie stał razem z Galem i coś omawiali, przecież oni od początku się nie lubili, skąd taka zmiana?
- Słońce, zabieram Natalie na London Eye, dobrze?
- Tak, jasne. Bawcie się dobrze! *krzyknęłam na odchodne; gdy usłyszałam trzask zamykanych drzwi zwróciłam się do Harryego* Czego chcesz? *założyłam ramię na ramię i czekałam na wyjaśnienie*
- Chcę się pogodzić.
- Jakoś ci na tym nie zależało przez ostatnie lata.
- Tak, wiem, przepraszam. Ale mnie nie tylko o to chodzi. *podszedł bliżej mnie* Chcę odzyskać twoją miłość.
 - I co myślisz, że przyjdziesz, przeprosisz i będzie dobrze? To się kurwa bardzo pomyli- *nie dokończyłam rzucił się na moje usta z pocałunkiem, błyskawicznie go odepchnęłam* Co ty odpierdalasz Styles?!
- Nie kłam! Wiem, że ci się podobało. *przyciągnął mnie za talię*
- Tamte czasy kiedy byłam naiwnym dzieckiem i leciałam na te twoje oczyska, już dawno minęły! A teraz wynoś się i nie wracaj!
- Ty serio myślisz, że ja się tak łatwo poddam?
- Tak, tak mi się wydaje!
Wkurzony zacisnął pięści, widziałam jak szklą mu się oczy i drży warga. Wybiegł z domu trzaskając drzwiami. Czy on zawsze musi wszystko popsuć w najlepszych momentach mojego życia?

3 komentarze: