poniedziałek, 25 lutego 2013

Od razu 2... Rozdział 5 i 6

V
     Wstałam o piątej nad ranem. Miałam zamiar iść do Harrego. Tak, nie mylicie się, tak wcześnie rano. Gdybym miał iść do niego po pracy to bym chyba w niej nie wytrzymała. Wzięłam fioletowe rurki, czarne vans’y i top z napisami. W łazience wymalowałam się, uczesałam włosy w warkocza na bok i założyłam czerwoną bandankę. W pokoju spakowałam jeszcze torbę u wyszłam przed dom. Skierowałam się w stronę garażu, w którym stał mój samochód. Wsiadłam w niego i jechałam do szpitala.
     Droga do niego nie była długa. Zajmowała zaledwie pół godziny.
     O szóstej byłam na miejscu.
- Przepraszam, gdzie leży Harry Styles ? – zapytałam kobiety stojącej przy recepcji.
- A pani jest kim ?
- Jego dziewczyną.
- Dobrze. Idzie pani prosto, potem wprawo i pokój numer 18B.
- Dobrze. Dziękuję. – posłałam ciepły uśmiech i ruszyłam w stronę wskazaną przez pielęgniarkę. Kiedy się tam znalazłam wzięłam głęboki wdech i zapukałam do drzwi.
- Proszę. – powiedział chłopak zachrypniętym głosem. Otworzyłam je.
- Harry ? – zapytałam.
- Cześć Andrea. – siedział na łóżku.
- Mogę wejść ? – spytałam niepewnie.
- Jasne. Chodź. – uśmiechnął się. Zrobiłam tak, jak mnie poprosił. Wskazał miejsce obok siebie. Usiadłam tam. Zauważyłam, że mam rękę w gipsie.
- Co Ci jest ? – zapytałam.
- Mam złamaną rękę. To wszystko. – łza zakręciła mi się w oku.
- Wiedziałam, że tak będzie,. Nie powinnam była Cię narażać. – płakałam już na maksa. – To wszystko moja wina. Gdyby nie ja, to nie leżałbyś teraz tutaj w takim ... – nie zdążyłam dokończyć, bo mnie namiętnie pocałował. Odwzajemniłam to. Po oderwaniu się od siebie Hazza odsłonił szereg białych ząbków.
- Nie możesz się obwiniać o to. – rzekł wycierając łzy, które spływały po moim policzku.
- To Meyson Cię pobił, prawda ?
- Tak. Ale to nie jest Twoja wina.
- Jak nie, jak tak. Gdybyś mnie nie znał nie leżałbyś teraz tutaj i nie miałbyś kłopotu. – spuściłam głowę.
- Andrea, jakiego kłopotu ?
- Kłopotu ze mną ...
- Posłuchaj. – podniósł moją głowę tak, abym na niego patrzała. – Jakby każdy miał, jak Ty to nazywasz taki piękny kłopot, to na świecie istniałaby tylko miłość. – uśmiechnęłam się smutno. – Więc proszę Cię, nie mów tak, bo to, że Ciebie poznałem jest najlepszą rzeczą która mnie w życiu spotkała. Nie jesteś taka jak inne.
- To znaczy ?
- Inne dziewczyny widziały we mnie tylko gwiazdę, a Ty ? Ty widzisz we mnie normalnego człowieka.
- No tak, bo nie ważne, czy jesteś bogaty, czy biedny.
- Więc właśnie. Ważne jest uczucie jakim się darzymy. Proszę Cię, nie wygaduj, że jakbym Cię nie znał to bym tu nie leżał. Bo gdybym nie poznał Ciebie to byłbym niezbyt szczęśliwym człowiekiem. Nawet jeżeli wydarzyłoby się coś okropnego, co by musiało nas rozdzielić, to ja i tak bym Cię kochał najmocniej na świecie.
- Serio ? – spojrzałam mu w oczy. Chwycił moją dłoń.
- Serio. Nic nie zmieni faktu, że Cię kocham. – uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam go.
- Au. – jęknął. Puściłam go.
- Przepraszam. – rzekłam błagalnym tonem.
- Nic się nie stało. To miły ból. – uśmiechnął się słodko. Odwzajemniłam to.
     Po godzinnej rozmowie przyszedł czas na rozłąkę.
- To ja będę już lecieć. – trzymaliśmy się za ręce.
- Dobrze. – odpowiedział ze smutkiem w głosie.
- Pa. – cmoknęłam go w usta.
- Hej. – wyszłam.
     Ciężko mi było go zostawić tam samego. Było mi go żal.
     Po siódmej byłam przed domem. Spodziewałam się wypytywania i tak dalej. Otworzyłam drzwi.
- Jestem. – rzekłam zamykając je. poszłam do kuchni. Siedział tam Liam.
- Gdzie byłaś ? – przeczucia mnie nie myliły.
- U Harrego. – odparłam wyciągając miseczkę.
- Mogłaś nam powiedzieć. Martwiliśmy się.
- No sory, ale jestem w swoim domu i mam dziewiętnaście lat. Nie muszę się wam spowiadać. – powiedziałam głosem bez emocji. Nasypała płatków do miseczki, zalałam je mlekiem i usiadłam przy stole.
- Dobra, dobra. Co u niego ?
- Ma złamaną rękę. Wychodzi prawdopodobnie jutro.
- No to super. – uśmiechnął się.
- Mhm.
     Po zjedzeniu usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam, aby je otworzyć. Przed moim domem stała blondynka z tona tapety.
- Cześć. – przywitała się.
- Hej. – odpowiedziałam.
- Jestem Perrie. Czy zastałam może Zayna ?
- Chwilę. Zayn ! – krzyknęłam.
- Już idę ! – usłyszałam w odpowiedzi.
- Cześć skarbie.- przytulił ją i pocałował.
- Siemka miśku. – na ich widok ciarki przeszły mi po plecach.
- Andrea to jest Perrie, moja dziewczyna. – przedstawił ją.
- Miło mi. – posłałam sztuczny uśmiech. Jakoś nie podobała mi się ta dziewczyna Jest dziwna. Malik zaprosił „koleżankę” do środka. Ja natomiast poszłam do łazienki. Obejrzałam się w lustrze, wzięłam torbę i wyszłam na zewnątrz. Ja to mam wyczucie czasu. Trina akurat dochodziła do mojego domu.
- Siemka. – powiedziałam z uśmiechem.
- Hej. Widzę, że dziś humor CI dopisuje ? – szłyśmy w stronę naszej pracy.
- Nom. Napisałam Ci esa, że Harry i Liam zostali pobici, co nie ?
- Nom.
-Dzisiaj była u Stylesa i ma na szczęście tylko złamaną rękę i jutro może wyjdzie.
- No to wspaniale ! – ucieszyła się.
- Nawet więcej niż wspaniale.  – uśmiechnęłyśmy się.
- Bałam się, że stanie mu się coś gorszego.
- Ja też. Miałam takiego stracha, że normalnie masakra.
- Ale wszystko będzie dobrze, więc nie ma się o co martwić.
- No. Na szczęście. – weszłyśmy do knajpy.
- Czas brać się za pracę. – oznajmiła przyjaciółka. Westchnęłyśmy. Założyłyśmy fartuszki i wzięłyśmy się za robotę.

***

     Dzień w pracy minął szybko i bez problemu. Nim się obejrzałam, a byłam już spowrotem w domu. Perrie również tam była. zauważyłam, że reszta smerfów niezbyt za nią przepada. Pewnie myślicie sobie, skąd ja to wiem ? Otóż widzę, że nie są uśmiechnięci, co do nich jest bardzo nie podobne. Nikt prócz Zayna z nią nie rozmawia i w ogóle. Atmosfera jest jakaś siaka i nijaka. Stwierdziłam, że nie będę się wtrącać. Niech robią co chcą, ale ja z nią psiapsiółką nie będę.
     Usiadłam obok Nialla na kanapie. Uśmiechnął się na mój widok.
- Co się tak szczerzysz ? – zapytałam go.
- A nic, tak sobie. – odwrócił wzrok. To było mego dziwne. Nie miałam zamiaru w to wnikać.
     O dziewiętnastej Perrie poszła do siebie.Zayn poszedł ją odprowadzić. dy tylko wyszła z domu wszyscy się rozluźnili.
     Oglądaliśmy do dziewiątej filmy. Potem poszłam an górę. Umylam się i poszłam spać z uśmiechem.
VI


VI. ( część 1. )
      Obudziły mnie jakieś wrzaski dochodzące z dołu. Postanowiłam to zignorować. Odwróciłam się na drugą stronę i zakryłam głowę poduszką. Nagle wielki huk, a potem trzaśnięcie drzwiami rozległo się po całym budynku. Wściekła i wystraszona wyszłam z pokoju. Zbiegłam po schodach na dół, a mało co nie zaliczając wypadku. Gdy znalazłam się w salonie zauważyłam  leżącego na ziemi Zayna i pomagających mu wstać chłopaków.
- Co się stało ? – zapytałam zaskoczona.
- Perrie tu była. – odparł Nialler. Spojrzałam na niego pytająco. – Jaka Ty jesteś ciemna. Zayn z nią zerwał, a ta się wkurzyła. Popchnęła go, on upadł i  ze złością wybiegła z domu.
- Trzeba było tak od razu. Czemu z nią zerwałeś ? – skierowałam do mulata.
- Nie układało nam się i w ogóle. Ona nie była jakaś w moim typie. Po za tym nie potrafiła  się dogadać z chłopakami. A ja nie potrafiłbym być z kimś takim.
- Aha. – rzekłam i poszłam do kuchni. W głębi duszy cieszyłam się, że nie są razem.. W ogóle do siebie nie pasowali. Dwa różne światy.
      Otworzyłam lodówkę w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Jedyne co tam znalazłam to jakiś... tort?
- Chłopaki ! – krzyknęłam.
- Co ? – odparli chórem.
- Dlaczego w lodówce jest tort ? – do kuchni wszedł Liam.
- To do Harrego. W niedzielę ma urodziny.
- I dopiero teraz mi o tym mówicie ?! – byłam oburzona.
- Myśleliśmy, że wiesz.
- Wy już lepiej nie myślcie. Co ja mu kupię ? Kurde ! Po pracy muszę iść z Triną coś wybrać ! – wpadłam w panikę.
- Nie denerwuj się. – rzekł brunet i położył rękę na moim ramieniu.
- Mhm. Łatwo wam mówić.
- Na pewno coś znajdziesz, spokojnie.
- Dobra, już dobra. A wyprawiacie jakąś imprezę lub coś?
- Tak. Jutro.
- Słucham ?! – nie wierzyłam własnym uszom. – I w co ja się ubiorę ?
- Pójdziecie dzisiaj z Triną, Eleanor i Danielle na zakupy. A no właśnie, Trina tez jest zaproszona.
- No to dobrze. A będzie ona tutaj, czy gdzieś indziej ?
- No tutaj, o ile wyrazisz zgodę.
- Niech wam będzie. – uśmiechnął się. – Ale ja bałaganu sprzątać nie będę.
- Spoko. – posłał przelotny uśmiech i dołączył do chłopaków siedzących na kanapie przed telewizją.
VI część 2
 Do jedzenia nie pozostało mi nic innego jak bułka z nutellą.
      Po zjedzonym posiłku poszłam na górę. Tam przebrałam się w czarne rurki, beżowy t-shirt z lalką, żółte vans’y i kratowaną koszulę. Włosy uczesałam w wysoka kitkę. W łazience wymalowałam się, a w pokoju spakowałam torbę. Zeszłam na dół. Cos w głowie mi mówiło, że o czymś zapomniałam, ale za nic nie mogłam sobie przypomnieć, co to było. W końcu mi się przypomni. – pomyślałam. W salonie na kanapie siedział Loui i El. Usiadłam obok chłopaka.
- Ty do pracy nie idziesz ? – zapytał.
- A która godzina ?
- Ym... Dochodzi wpół.
- To za chwilę idę. – uśmiechnęłam się i zafascynowana odleciałam w świat wyobraźni.
      Po piętnastu minutach zabrzmiał dzwonek do drzwi. Podeszłam i otworzyłam je.
- Strzałka. – powiedziała z uśmiechem przyjaciółka.
- Helo. – odpowiedziałam tym samym.
- Idziemy ? – spytała.
- Jasne. – zamknęłam za sobą drzwi. Wyszłyśmy na chodnik i szłyśmy w kierunku „Milk Shake’a”.
- Słuchaj. – zaczęłam. – Jesteśmy zaproszone na imprezę urodzinową Harrego.
- No to super. Widzę, że mam przywileje przyjaźniąc się z Tobą. – zaśmiała się. – Nie no żartuję. A kiedy jest ta impreza ?
- Jutro. – Trina zrobiła minę „WTF?!”.
- No chyba sobie żartujesz !
- Niestety nie. Z tego tez powodu idziemy my, Eleanor i Danielle na zakupy. Od razu po pracy.
- A. No spoko. – uśmiechnęła się.
- Nie jest to dla Ciebie problem ? – trochę się zdziwiłam.
- Dziewczyno, od kiedy problemem dla mnie jest wyjście na zakupy ? – spytała ironicznie.
- Fakt, fakt. Głupia ja. – popukałam się po głowie, po czym wybuchłyśmy śmiechem.
      W miejscu naszej pracy zastałyśmy tylko Clarisse, Mitchella – kucharza i Mandy – kucharkę. Nikogo poza nimi nie było. Z Triną na ten widok spojrzałyśmy na siebie, wzruszyłyśmy ramionami i poszłyśmy na zaplecze. Tam założyłyśmy fartuszki i poszłyśmy spowrotem do sali.
      Klientów było mało. Nawet bardzo mało. Byłam zdziwiona. Zauważyłam, że Trina też. No ale cóż, tak bywa, że ma się lepsze dni i gorsze.
      Po skończonej pracy poszłyśmy do mnie, po El i Dan. Przez całą drogę powrotną śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy.
- Jestem ! – krzyknęłam otwierając drzwi. Poszłyśmy z przyjaciółką do kuchni.
- Napijesz się soku ? – zapytałam.
- Chętnie. – usłyszałam w odpowiedzi. Nalałam nam soku pomarańczowego. Lodówka była na szczęście napełniona. Podałam gościowi sok i usiadłam obok.
- Poczekaj chwilę, pójdę poszukać Eleanor i Danielle. – oznajmiłam i wstałam.
- Oki. – odparła. Poszłam na górę. Dziewczyny były  w sypialni i oglądały coś w laptopie wraz z chłopakami. Zapukałam do drzwi.
- Hej. Dziewczyny chodźcie. Idziemy na zakupy. – powiedziałam z uśmiechem.
- Dobra. – odparły równo i wstały.
- Pa. – Dan dała całusa Liamowi.
- Cześć Lou. – rzekła El.
- A ja już całusa nie dostałem. – udawał oburzonego brunet.
- Dostaniesz jak wrócę. – uśmiechnęła się. Kumpele wzięły jeszcze torebki i zeszły na dół. Przedstawiłam każdą po kolei.
- No to czmychamy. – klasnęłam w dłonie. Wszystkie się zaśmiałyśmy i ruszyłyśmy w stronę wyjścia.
- To gdzie idziemy ? – zagadała Danielle.
- Tak myślałam o centrum handlowym.
- Ty, to jest świetny pomysł . –poparła mnie z uśmiechem przyjaciółka.
- W końcu musi być extra, bo mój tak ? – rzekłam po czym momentalnie wybuchłyśmy śmiechem.
      Do centrum dotarłyśmy w piętnaście minut. Dziewczyny nawet się dogadywały, nie powiem. Cieszyło mnie to, i to bardzo.
      Na samym początku poszłyśmy do „Morillo”. Tam Eleanor wybrała sobie zarąbistą różową sukienkę. Wyglądała w niej nieziemsko.
      W następnym sklepie Trina kupiła boską niebieską. Była bez ramiączek, ale z wielką czarną kokardą po boku. W tym samym sklepie Danielle również wybrała sukienkę, ale czarną. Na środku miała ala pasek z cekinów. Tylko ja byłam bez stroju.
- Nie zamartwiaj się. W końcu kupisz sobie ten strój. – pocieszała mnie Trina.
      Poszłyśmy do następnego sklepu. Tam od razu zauważyłam piękną czerwoną sukienkę, z czarnym paskiem pod piersiami. Wzięłam ją i natychmiast pobiegłam do przymierzalni. Kiedy się przebrałam i wyszła pokazać dziewczynom zrobiły takie miny „O.O”
- Halo. Tutaj ziemia. – pokiwałam im rękoma przed twarzami. Potrząsały się i w końcu zaczęły mówić.
- Łał. Wyglądasz pięknie. – powiedziała siostra.
-  To mam zabrać tą ? – zapytałam.
- Pytanie. Jasne , że tak. – na prośbę przyjaciółki przebrałam sie i podeszłam do kasy, aby zapłacić. Buty i akcesoria do stroju miałyśmy. Brakowała nam tylko prezentu...
- Wiem ! Kupię mu perfumy. – uśmiechnęłam się.
- Niezłe, niezłe. – rzekła Danielle.     
      Pobiegłam do pobliskiej drogerii i wybrałam perfum. Dodatkowo kupiłam Harremu łańcuszek. Taki zwyczajny, męski.
      Po zakupach wezwałyśmy taxi. Dochodziła godzina dziewiętnasta. Postanowiłyśmy, że nasze zakupy weźmie Trina, aby loczek nie miał żadnych podejrzeń.
      Przed domem byłyśmy o wpół do ósmej.
- Jesteśmy ! – krzyknęłyśmy wchodząc do mieszkania. Gdy zamknęłam za sobą drzwi ktoś podszedł do mnie od tyłu i zakrył oczy dłońmi.
- Harry ? – zapytałam z uśmiechem, gdy ten odwrócił mnie twarzą do siebie.
- Oto ja. – rzekł z wyszczerzonymi zębami i pocałował mnie.
- Już jesteś ?
- Mhm.
- To super. – przytuliłam go. Usiedliśmy na kanapie i oglądaliśmy filmy. Miałam głowę opartą o jego ramię. On natomiast obejmował mnie.
      Stwierdziłam, że Harry nie może spać na kanapie. Tak więc, ja będę spała na niej, a on u mnie.
      O jedenastej wykąpałam się i położyłam spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz