wtorek, 26 lutego 2013

Wiecie co? Nie mam siły już pisać, więc daję 2. Rozdział 7 i 8

VII
     Obudziłam się ze strasznym bólem pleców. Otworzyłam oczy i przeleciałam wzrokiem pomieszczenie. No tak, byłam w salonie. Sięgnęłam po telefon, który leżał na stole. No ekraniku widniała godzina dziewiąta. Usiadłam na kanapie, ziewnęłam i przeciągnęłam się. W domu było spokojnie. Stwierdzam iż za spokojnie. Gdzie są te smerfiaste ludki ? Wstałam i poszłam do kuchni. Nie było ich. Pobiegłam an górę i spojrzałam we wszystkie możliwe pokoju, łazienki i pozostałe pomieszczenia. Nic. Stałam się dziwnie podejrzliwa. Oni nie mieli w zwyczaju nie buszować po całym domu o tej porze. Trochę się wystraszyłam. Spojrzałam na podwórko przez okno. No nie ! Oni cały czas byli tam. Co za ludzie ! Ja tu kurde od zmysłów odchodzę, nie wiem co robić, a oni sobie tak normalnie, w legalny sposób grają w piłkę na podwórku. Wiedzieli jaki mi nastawić nastrój od samego rana. , Spokojnie Andrea, nie psuj sobie humoru w ten ważny dzień dla Twojego chłopaka , - powtarzałam w myślach. Skoro byłam już na górze doszłam do wniosku, że się ubiorę i ogarnę, a potem zjem śniadanie. Tak też zrobiłam.  Ubrałam różową bluzkę z żyrafą ( XD ), fioletowe sztruksy i czarne vans’y. Włosy spięłam w wysokiego koka.
     Odbyłam poranne czynności i zeszłam na dół. Skierowałam się do kuchni. Z racji, że nikogo w mieszkaniu nie było zaczęłam nucić sobie piosenkę ‘Laserlight’ Jessie J. Przy tym smażyłam sobie jajecznicę. W pewnym momencie ktoś nieusłyszalnie wszedł do pomieszczenia. Kiedy skończyłam śpiewać chwycił mnie od tyłu w talii i oparł głowę o moje ramię.
- Wystraszyłeś mnie. – oznajmiłam.
- To nic. Przeżyłaś, a to najważniejsze. – zażartował.
- Hahaha. Bardzo śmieszne. – rzekłam sarkastycznie.
- Ślicznie śpiewasz, wiesz ? – uśmiechnął się.
- Wiem. – odparłam zadziornie.
- Ależ Ty skromna.
-Ależ Ty śmieszny. – odpyskłam, a ten mnie pocałował. Odepchnęłam go lekko.
- O co Ci chodzi ? – spojrzał na mnie pytająco.
- Najpierw posiłek. – zaśmiałam się, a Harry wraz ze mną. Nałożyłam na talerz jedzenie i nalałam do szklanki soku pomarańczowego. Chłopak usiadł an przeciwko mnie i cały czas mi się przyglądał.
- Co Ty się tak na mnie patrzysz ? – wydukałam pomiędzy kęsami.
- A no bo taką mam chęć. – droczył się.
- No to niech ta chęć sobie idzie w las.
- Nie potrafi. – wyszczerzył ząbki.
- To ja ją zaraz nauczę. – pokazałam mu język. Zaśmiał się.
     Kiedy zjadłam podeszłam do zlewu, aby pozmywać naczynia. Zrobiłam to w niecałe pięć minut.
     Gdy skończyłam i wycierałam ręce w ręcznik Harry do mnie podszedł i posadził mnie na blacie.
- Już skończyłaś posiłek, prawda ? – zapytał z uśmiechem an twarzy.
- Ta kwestia jest jeszcze do obgadania. – zaśmiałam się.
- Według mnie nie. – szepnął. Lekko musłam jego usta swoimi, co przerodziło się w namiętny pocałunek.
  Naszą „chwilę szczęścia” przerwał Niall, który wparował do domu jak oparzony. Za nim wbiegł Zayn. Gonili się wokół kanapy. Zeszłam z szafy i próbowałam opanować nasze gepardy.
- Przestańcie się gonić ! - darłam się. Jak widać na marne. Wkurzyłam się i podeszłam do nich. Próbowałam opanować tą sytuację, ale gdy tylko znalazłam się obok Nialla niechcący mnie popchnął i upadłam na ziemię z hukiem. Leżałam tak przez dłuższą chwilę. W końcu podbiegł do mnie Harry.
- Andrea, nic Ci nie jest ? – spytał troskliwie i uklęknął obok mnie. Usiadłam.
- Mi nie, ale im zaraz będzie. – wskazałam na mulata i irlandczyka. Wystraszeni wybiegli z domu z prędkością światła. Hazza pomógł mi wstać z podłogi. Usiedliśmy na kanapie.
     Po piętnastu minutach dołączył do nas Liam z Danielle. Brunet wskazał na kuchnię.
- Zaraz wracam . – rzekłam z uśmiechem do Hazzy i cmokłam go w policzek. Poszłam do wskazanego pomieszczenie, gdzie Li już był.
- Mała zmiana planów, impreza będzie w klubie o siedemnastej. Ja zajmę czymś Harrego, a Ty i reszta bądźcie juz tam. Wszystko jest przygotowane więc luz. Adres Ci przyślę SMS-em.
- Okey. Coś jeszcze ?
- Hm... Chyba nic. Jak co, to będę dzwonić. – oznajmił z przelotnym uśmiechem i wyszedł. Kiedy zostałam sama w kuchni głośno westchnęłam. Zegar wskazywał dwunastą. „Dobra, trzeba się za coś wsiąść” – pomyślałam. Wzięłam komórkę do ręki i wystukałam „Impreza jest o siedemnastej. Możemy być u Ciebie o czwartej ? :D” i wysłała do Triny. Schowałam telefon do kieszeni i poszłam do salonu usiąść obok Harrego. Niestety moje miejsce zajął Malik, który wyglądał jakby z kosmosu wyleciał.
- Kchkm. – chrząknęłam i położyłam ręce na biodra. Wszyscy odwrócili się jak na komendę. Spojrzałam na Zayna.
- Przepraszam pana, ale to moje miejsce. – powiedziałam. Mulat uniósł pytająco brwi. – Spadaj, ja tu siedzę. – wytłumaczyłam. W momencie kiedy wstał usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS-a. Wyjęłam komórkę i otworzyłam wiadomość. „Jasne. Nie ma sprawy. :)”. Uśmiechnęłam się sama do siebie i przeniosłam wzrok na gromadkę chowając telefon głęboko w spodnie. Zayn wstał z niechęcią w oczach z kanapy i przeniósł się na fotel. Zajęłam poprzednie miejsce piosenkarza, uśmiechnęłam się do Stylesa i wpatrywałam się w ekran telewizora próbując zrozumieć sens filmu.

***

     Okey, Liam wyciągnął gdzieś Harrego, reszta boysbendu zajęła się sobą, a ja i dziewczyny szykowałyśmy się do wyjścia.
     Z domu wyruszyłyśmy za dwadzieścia czwarta. Droga minęła nam szybko. Być może dlatego, że przez ten czas śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy, jakbyśmy były małymi dziećmi, które dopiero co zaczęły chodzić do przedszkola.
     Kiedy znalazłyśmy się przed domem mojej przyjaciółki, zadzwoniłam do jej drzwi. Po paru sekundach otworzyła nam je uśmiechnięta Trina.
- Siemka dziewczyny. Wchodźcie. – rzekła rozpromieniona.
- Hej. odpowiedziałyśmy i weszłyśmy. Poszłyśmy do pokoju Triny. Nasz ubrania były w siatkach nie naruszone. Każda wzięła swój ubiór i po kolei wchodziłyśmy do łazienki, aby się przebrać.
     Pierwsza była Trina. Potem Danielle, Eleanor i ja. Wszystkie wyglądałyśmy świetnie. Po ubiorze przyszedł czas na makijaż. Było tak zabawnie, że nie ma słów, które potrafiłyby to opisać.
     Gdy już byłyśmy gotowe dochodziło za dwadzieścia piąta. Spojrzałam na ekranik telefonu. Dostałam SMS-a od Liama. Był to adres klubu, w którym miała odbyć się impreza.
     Zamówiłyśmy taksówkę i ruszyłyśmy w miejsce wskazane przez bruneta.
     Kiedy już się tam znalazłyśmy weszłyśmy do środka. Było przepięknie. Sala olśniewająco przystrojona, śliczny tort, masa ludzi których nie znałam. Po prostu cudnie !
     Jak dochodziła godzina piąta wszyscy się schowali. Niall zgasił światło. Po paru chwilach do pomieszczenia wszedł solenizant i zapalił światło.
- Niespodzianka! – krzyknęliśmy wszyscy równo. Harry po chwili się uśmiechnął. Był naprawdę zaskoczony.
     Wszyscy podchodzili do niego i składali mu  życzenia. Dziękował i szedł dalej.
     Po jakiś piętnastu minutach, kiedy nalewałam sobie sok do napicia podszedł do mnie i objął mnie w talii.
- Dziękuję. – szepnął i złożył namiętny pocałunek na moich ustach.
- To słowo to musisz kierować do chłopaków. – uśmiechnęłam się.
- Ale ja dziękuję za przyjście. – pokazał szereg białych ząbków.
- Ah. To dla mnie przyjemność. – zaśmiałam się.
     Impreza była odjazdowa. Około godziny dziesiątej chłopacy weszli na scenę. Zaczęli śpiewać piosenkę „Up All Night”. Z Triną stałyśmy od razu przy scenie cały czas się uśmiechałyśmy i tańczyłyśmy w rytm muzyki. Na swojej solówce Harry się do mnie uśmiechał i cały czas na mnie spoglądał. Patrzał tymi zielonym tęczówkami w moje oczy.
     W ostatniej zwrotce, którą śpiewał Zayn, chwycił mnie za rękę. Chciał, abym weszła na scenę. Upierałam się, ale w końcu przyjaciółką mnie popchnęłam i weszłam tam. Hazza dał mi całusa w policzek i cały czas obejmował w talii. Wszyscy sie bawili doskonale.
     Po skończonej piosence zeszli ze sceny i poszli w swoim kierunku. Rozmawiałam akurat z Triną i Eleanor, kiedy podszedł do mnie.
- Porwę Cię śliczna. – powiedział i pociągnął mnie za sobą. Uśmiechnęłam się przelotnie do dziewczyn i poszłam za chłopakiem. Leciała akurat piosenka Christiny Perri – A Thousand Years. Loczek chwycił mnie w talii, a ja uwiesiłam mu się na szyi.
- Kocham Cię. – szepnął mi do ucha.
- Ja Ciebie też. – oparłam i się namiętnie pocałowaliśmy. Po pocałunku wtuliłam się w niego. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie i nigdy sie nie skończyła.
     Tańczyliśmy cały czas. Nie było przerwy. Na przyjęciu nie zabrakło oczywiście alkoholu. Nie byłam jego wielbicielką, ale dałam sie namówić na 2 kieliszki. „Co tam, raz się żyję” – pomyślałam.
     Cała impreza zakończyła sie jakoś o drugiej nad ranem. Wraz z Harrym pojechaliśmy taksówką do domu.
     Gdy już się w nim znaleźliśmy Styles wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju. Położył mnie na łóżku, po czym zrobił to samo. Objął mnie ramieniem i tak zasnęliśmy.
VIII
    Obudziłam się wypoczęta i szczęśliwa. Obok mnie leżał już nie śpiący Harry.
- Witaj Śpiąca Królewno. – przywitał mnie pocałunkiem.
- To znaczy, że Ty jesteś Księciem, który mnie obudził, tak ? – zapytałam ledwo co powstrzymując wybuch śmiechu.
- Jeżeli tego chcesz, to może być i tak. – zaśmiał się.
- Która godzina ? – zapytałam rozciągając się i ziewając. Wziął telefon do ręki.
- Wpół do jedenastej. – oznajmił i odłożył komórkę na miejsce.
- I mnie nie obudziłeś ?
- Nie potrafiłem. Tak sodko wyglądasz, jak śpisz. – ukazał szereg zębów. Zarumieniłam się i spuściłam głowę. Chwycił mnie za podbródek i uniósł moją twarz tak, abym na niego patrzała. – Nie chowaj tych rumieńców. Są śliczne, wiesz ? – zarumieniłam sie jeszcze bardziej. Spojrzał mi w oczy. Te jego śliczne zielone ślepia były cudne. Nie szło im się oprzeć, perfidnie to był chyba wytwór szatana.
- Dobra, już mnie tu nie czaruj. – rzekłam z bananem na twarzy. Spuścił głowę i spojrzał na mnie z pode byka, nadal niewinnie sie uśmiechając. Zaśmiałam się. Harry wstał z mojego łóżka.
- Za piętnaście minut śniadanie. – rzekł uśmiechnięty wychodząc z pokoju. Uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy. Wstałam i wygrzebałam z szafy niebieskie vans’y, dżinsy i fioletową bluzkę z dokoldem na krótki rękaw. Z tym zestawem poszłam do łazienki.
     Wzięłam orzeźwiający prysznic i się przebrałam. Włosy związałam w warkocza na bok. Wymalowałam się i zeszłam na dół. W kuchni unosiły się niesamowite zapachy.
- Co tak cudnie pachnie ? – zapytałam podchodząc do kuchenki.
- Naleśniki. – usłyszałam w odpowiedzi. Uwielbiam je. Potrafiłabym je jeść garściami. Usiadłam przy stole czekając na podanie dania.
     Kiedy już się tego doczekałam pochłonęłam z sześć naleśników. Hazza patrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Co się tak patrzysz ? – zapytałam gdy skończyłam konsumować.
- Jeszcze nigdy nie widziałem dziewczyny, która potrafi zjeść tyle naleśników.
- No, to już teraz widziałeś. – zaśmiałam się. Wzięłam kilka łyków soku pomarańczowego, a następnie odłożyłam wszystko do zlewu i zaczęłam pomywać.
     Gdy skończyłam dochodziła godzina jedenasta trzydzieści. Wytarłam ręce i skierowałam się do salonu. Nasze dwie pary gołąbeczków gdzieś wcięło. Usiadłam pomiędzy lokowatym a blondynem. Zayn była jakoś podejrzanie szczęśliwy. Postanowiłam to rozgryźć.
- Co Ty taki uśmiechnięty dzisiaj ? – skierowałam do mulata.
- Bo idę na randkę. – odpowiedział uradowany.
- A któż jest tą szczęściarą ? – spytałam.
- Trina. Wy się chyba znacie, co nie ? – nie wierzyłam własnym uszom. Moja przyjaciółka z Zaynem an randkę ? WOW. Ale ten świat się zrobił dziwny. No tak, kto by przypuszczał, że będę chodziła z gwiazdą. Najwidoczniej cywilizacja robi krok do przodu. Z moim zamyśleń wyrwał mnie głos Hazzy.
- Halo. Żyjesz ?
- A no tak, tak. Sorki. Znamy się i to nawet bardzo dobrze.
- No to super. Będziemy chodzić na podwójne randki. – uśmiechnął się czarnowłosy.
- To jest świetny pomysł. – poparł go zielonooki. Spiorunowałam go wzrokiem. – Żartowałem. – rzekł śmiejąc się.
     Po trzydziestu minutach Malik wyszedł z domu. Zostaliśmy tylko my i Niall.
- Może wyjdziemy gdzieś dzisiaj ? – zaproponował Harry.
- I zostawimy blondaska samego ?
- Nie, spoko. Przychodzi do mnie kumpel. – rzekł głodomór i dalej zażerał się chipsami wpatrując w ekran telewizora.
- Czyli, że wychodzimy. – oznajmił uśmiechnięty.
- Zgoda. A gdzie idziemy ? - spytałam.
- To będzie niespodzianka. – odparł z bananem na twarzy. Westchnęłam.
- Niech Ci już będzie mój Ty loczku. – zaśmiałam się. – Za chwilę wrócę. – wstałam i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam torebkę. Wpakowałam do niej komórkę i jeszcze parę najpotrzebniejszych rupieci. Po drodze wskoczyłam jeszcze do toalety.
     Zeszłam an dół. Harry czekał na mnie przy drzwiach.
- Gotowa. – oznajmiłam i cmoknęłam go w policzek. Chwycił mnie za rękę i zaprowadził przed dom.
     Kierował sie jakimiś uliczkami. Byłam trochę zdziwiona, bo mieszkam tu od  ośmiu lat i nie znam tej okolicy. Zresztą, Londyn jest bardzo wielkim miastem, więc mam prawo go nie znać całego.
     Po dwudziestu minutach znaleźliśmy się nad jeziorem. Było ono na jakimś odludziu, pewnie peryferiach.
- Pięknie tutaj, prawda ? – zagadał. Pokiwałam tylko głową na potwierdzenie. Nie potrafiłam nic z siebie więcej wydusić. Rozglądałam się po tym miejscu. Chyba nikt tutaj nie był, bo nie ma śladów turystów i w ogóle. Usiedliśmy na trawie nieopodal wody.
- Zawsze tutaj przychodzę, gdy mam coś do przemyślenia. Nikt z moich znajomych nie wie o istnieniu tego miejsca.
- Więc dlaczego mnie tutaj zaprowadziłeś ?
- Właściwie to nie wiem. Poczułem taką potrzebę, aby Cię tu przyprowadzić. – chwycił moje dłonie. – Jesteś po prostu dla mnie bardzo ważna. Trudno mi by było poukładać swoje życie bez Ciebie. – czułam jak łzy spływają po moich policzkach.
- Ty też jesteś dla mnie bardzo ważny. – odparła ocierając łzy.
- Dlaczego płaczesz ?
- Bo jestem szczęśliwa. – uśmiechnęłam się smutno do niego.
- Nie płacz. – rzekł z uśmiechem wycierając łzę, która spłynęła po mojej twarzy.
- Spróbuję. – powiedziałam uśmiechając się. Harry odwzajemnił uśmiech. Nasze usta złączyły się w długim i namiętnym pocałunku.
     Kiedy się od siebie oderwaliśmy patrzeliśmy daleko w wodę. Opierałam głowę o jego ramię, a on trzymał mnie za dłonie.
     O osiemnastej zbieraliśmy się do domu.
     Przez całą drogę powrotną trzymaliśmy się za ręce i rozmawialiśmy. Mówiliśmy sobie o wszystkim. Dowiedziałam się wielu rzeczy o nim. Oczywiście przy rozmowie nie zabrakło żartów i śmiechu.
     Kiedy znaleźliśmy się w domu było wpół do siódmej. W salonie zebrali się wszyscy mieszkańcy. Ja tych wszystkich ludzi mam jak rodzinę. Znamy się niby tylko tydzień, ale zdążyliśmy się dowiedzieć wielu rzeczy.
     Usiedliśmy z Harrym na kanapie obok Eleanor i Louisa. W telewizji leciał akurat X-Factor. Lubiłam go. Był nawet ciekawy.
     O dziesiątej byłam zmęczona. Poszłam do łazienki.  Wzięłam długą relaksującą kąpiel i przebrałam się w rozciągniętą piżamę z misiami.
     Poszłam do pokoju. Po chwili dołączył do mnie Harry. Położył swoją rękę na moim biodrze. Odwróciłam się i wtuliłam w jego tors.
- Dobranoc skarbie. – powiedział i pocałował mnie w czoło.
- Dobranoc. – odpowiedziałam i zasnęłam wtulona w najwspanialszego człowieka, jakiego znam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz