niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 3

III
  Usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju.
- Proszę. – oznajmiłam przeciągają się. Do pomieszczenia wszedł Harry.
- Cześć. – powiedział i usiadł na łóżku obok mnie.
- Hej. – odparłam z uśmiechem siadając.
- Słuchaj, dzisiaj wychodzimy wszyscy na dyskotekę i pomyślałem, czy może byś nie poszła ze mną. Zna... Znaczy z nami. – dodał pospiesznie.
- Jasne. Chętnie pójdę z Tobą na dyskotekę. – zaśmiałam się.
- A, i chciałbym Cię jeszcze raz przeprosić za wczorajszy ranek.
- Nic się nie stało. Nie przejmuj się tym. – rzekłam.
- Dzięki za wczorajszy wieczór. – oznajmił i przybliżył się do mnie. Nasze twarze dzieliły dosłownie milimetry. Uśmiechnęliśmy się. Harry pochylił się jeszcze bliżej i musnął moje usta swoimi. Nasz pocałunek przerwał Niall, który wszedł właśnie do mojego pokoju, Pospiesznie się od siebie oderwaliśmy. Spojrzałam na Horana wzrokiem, który mógłby zabić.
- Ups. Sorry. – powiedział uśmiechnięty i wyszedł. Odwróciłam się do Hazzy.
- Ugryzłam Cię w wargę ? – spytałam zmartwiona.
- Troszkę. – odpowiedział.
- Przepraszam. – rzekłam błagalnym tonem.
- Nic się nie stało. – odsłonił szereg białych ząbków. Uśmiechnęłam się.
- Muszę się zbierać, bo nie zdążę do pracy.
- Spoko. – wyszedł dając mi całusa w policzek. Zgarnęłam czarne vans’y, rurki i top z motywem misia. Poszłam do łazienki, aby się ogarnąć. Włosy wyprostowałam i zostawiłam rozpuszczone. Na oczy nałożyłam tusz do rzęs i lekko różowy cień do powiek.  Usta wymalowałam błyszczykiem. Zeszłam an dół. W kuchni siedział Niall wcinający kanapkę. Gdy mnie zobaczył jego twarz przybrała formę uśmiechu.
- Nie uczono Cię pukania do drzwi ? – zapytałam go sarkastycznie ?
- Nie. – odparł pokazując język.
- No to się naucz, bo u mnie w domu przed wejściem się puka.
- Dobra, już dobra. Będę pukał, aby wam nie przerywać.
- Niall nie denerwuj mnie, bo nie dostaniesz kolacji.
- Przepraszam. Jestem grzeczny chłopczyk. I już się nie odzywam. – dodał i zaczął kończyć jedzenie.
     Po zjedzonym posiłku poszłam na górę. Wzięłam torbę i spowrotem zeszłam do salonu. Na kanapie siedział Harry. Usiadłam obok.
- Gdzie reszta smerfów ? – zapytałam ledwo opanowując śmiech.
- Chyba gdzieś wyszli, czy coś.
-  A Ty nie poszedłeś z nimi ?
- Nie. – uśmiechnął się.
- Aha. O której idziemy na tą dyskotekę ?
- Tak jakoś o siedemnastej.
- Oki toki. – spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Nie mogłam się opanować i wybuchłam śmiechem. Po chwili dołączył do mnie Zayn.
- Z czego się śmiejemy ? – spytał zdezorientowany. Wystraszona podskoczyłam. Zaczęli się ze mnie śmiać. Mulat turlał się po ziemi, a loczek opierał o moje ramię. Usłyszałam dzwonek.
- Ja otworzę. – poderwałam się z kanapy zapominając o chłopaku. Poleciał na nią. Zaśmiałam się. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Uśmiech, który jeszcze przed chwilą widniał na mojej twarzy znikł momentalnie, jak na zaklęcie. Moim oczom ukazał się obraz Meysona. Byliśmy kiedyś przyjaciółmi, ale on sobie ubzdurał, że chodziliśmy ze sobą. Stwierdziłam, że jest chyba chory i zerwałam z nim jakiekolwiek kontakty. Aż do teraz.
- Cześć Andrea. – powiedział ze złowieszczym uśmiechem. Wyszłam przed dom i zamknęłam za sobą drzwi.
- Czego ode mnie chcesz ? – zapytałam zła.
- Oj misiaczku, nie tak agresywnie.
- Nie mów tak do mnie.
- Dlaczego ?
- Nie udawaj głupiego. Doskonale wiesz czemu.
- Ah, no tak. To przez to, że zerwaliśmy.
- My nie byliśmy nawet razem ! – wrzasnęłam na niego.
- I po co te złości ?
- Meyson, ja Cię nie chce znać ! – położyłam rękę na klamkę, ale chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Puść mnie ! – krzyczałam i próbowałam się wyrwać. nagle drzwi się otworzyły, a zza nich wyszedł Harry.
- Zostaw ją. – powiedział do Meysona. Puścił mnie, a ja schowałam się za Stylesem ze łzami w oczach.
- A więc teraz takiego sobie znalazłaś. – zaśmiał się.
- Zostaw Andreę w spokoju i się wynoś. – rzekł.
- Zobaczysz, jeszcze się policzymy. – rzucił o odszedł.
     Weszliśmy do domu. Zaczęłam płakać. Lokowaty do mnie podszedł i przytulił.
- Dziękuję. - powiedziałam przez łzy.  Chwycił mnie za rękę i zaprowadził na kanapę.
- Nie możesz iść w takim stanie do pracy. – oznajmił.
- Muszę. – otarłam łzy.
- A nie możesz zadzwonić do Triny i poprosić, aby powiedziała szefowej, że jesteś chora ?
- No mogę...
- Bierz telefon i dzwoń. – zrobiłam to, o co mnie poprosił. Przyjaciółka odebrała po trzech sygnałach.
- Halo ? – usłyszałam głos w komórce.
- Cześć. Tu Andrea. Słuchaj, mam do Ciebie prośbę. Mogłabyś powiedzieć Clarisse, że nie będzie mnie w pracy ?
- Coś się stało ?
- No tak, ale to nie jest rozmowa na telefon. Może przyjdziesz do mnie po pracy ?
- Jasne. Nie ma sprawy.
- Dzięki. Jesteś kochana. Pa.
- Hej. – rozłączyłam się.
- I co ? – spytał Harry.
- Powie, że mnie nie będzie. A po pracy przyjdzie. I przepraszam Cię, ale nie pójdę z Tobą na dyskotekę. Sorry.
- Spoko. Nawet gdybyś chciała iść, to bym Ci nie pozwoli. Zostaniemy w domu.
- Nie. Ty idź, ja zostanę.
- No chyba oszalałaś. Myślisz, że ja chciałem iść ? Gdzie tam. Ja tam chciałem iść ze względu na Ciebie. – zarumieniłam się i spuściłam głowę. Harry chwycił mnie za podbródek i uniósł moją twarz tak, abym na niego patrzała. Spojrzałam w te jego zielone tęczówki i odpłynęłam. Chłopak uśmiechnął się i pocałował mnie namiętnie w usta. Za sobą usłyszeliśmy tylko stłumione „uuuuu...!”. Nie miałam pojęcia kiedy się tam znaleźli. Byłam zdziwiona i zdezorientowana. Pokazałam im język i poszłam an górę.
     Wzięłam laptopa i usiadłam na łóżku. Byłam już chyba na wszystkich możliwych stronkach.
     Zegarek wskazywał godzinę piętnastą. Jeszcze trochę i miała przyjąć Trina. Zeszłam do salonu i włączyłam telewizor. Harrego tak jak i reszty współlokatorów w domu nie było. Na ekranie leciał jakiś denny koszmar.
     Nim się obejrzałam a nastała szesnasta. Dzwonek zabrzmiał parę minut później. Podeszłam otworzyć.
- Hej.  – przytuliłyśmy się.
- Cześć. Wchodź. – wpuściłam ją. Usiadłyśmy w salonie.
- No to opowiadaj mi, co sie stało ?
- Meyson mnie odnalazł... Przyszedł do mnie i wygadywał jakieś bzdury. Gdyby nie Harry nie wiem co by się stało...
- On Ci nic nie zrobi. Nie bój się.
- Ja się nie boję o siebie, a o Harrego. Jeżeli on coś mu zrobi ?
- Nic nie zrobi. Widzę, że Ci zależy na tym chłopaku.
- No, i to bardzo. On nie jest takie jak Freddie czy Justin. On jest inny. Wyjątkowy.
- On na pewno potrafi o siebie zadbać. Nie masz się o co martwić.
- Ale na pewno ?
- Na pewno, na pewno.
- Oby.
- Zmieńmy temat. Jesteście już oficjalnie parą ?
- No chyba tak. Sama nie wiem. – w tym momencie usłyszałam dzwoniący telefon. Ktoś dzwonił do Triny. Odebrała.
- Ja Cię przepraszam najmocniej, ale muszę już iść. – powiedziała, gdy skończyła rozmowę.
- Nie no spoko.
- Trzymaj się kochana. Pa.
- Hej. – wyszła.
     Wróciłam z powrotem na kanapę. W telewizji leciał jakiś film. Nawet nie wiedząc kiedy zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz