piątek, 1 lutego 2013

Rodział 2:
Otworzyłam kopertę. W liście nic nadzwyczajnego. Zobaczyłam również kilka naszych słodziutkich zdjęć. Wśród nich była karteczka. W niej napisane. "Teraz już doskonale wiem, jak bardzo Ciebie zraniłem. I chcę, żebyś wiedziała, że dzięki Tobie zerwałem z Taylor. Tak, dzięki, nie przez Ciebie. Zayn pokazał mi gazetę a w niej artykuł "Była Styles`a się tnie. Chyba chce umrzeć. Czy to wszystko dla niego?". Nie mogłem przestać płakać. Wiem, że tego co zrobiłem, nie da się wybaczyć, ale chociaż porozmawiajmy? Podpisane- Kocham cię i nigdy nie przestałem. Na zawsze Twór- Harry". Szybko przesuwałam zdjęcia. I rzeczywiście. Wśród nich był wycinek z gazety a w nim zdjęcie jakbym się tneła. Ale to nie były tnięcia tylko ślady zadrapania po kocie. Zaczęłam płakać. Po głowie krążyło mi wiele myśli. Tak to prawda na początku chciałam się zabić. Po uzmysłowieniu sobie tego poszłam do łazienki. Tak, po żyletkę. Ledwo co dotknęłam skóry. Nagle rozległo się otwieranie drzwi. "Co to? Matka tak szybko wraca?" Nie niestety, to nie była ona. To był Harry. Zamarłam. Nagle się ocknęłam:                                                                                            -Co ty tu ***** robisz? I skąt masz nasze klucze?                                                                                                                                                       - Od twojej matki- spokój Harry`ego był wręcz przerażający. Podszedł do mnie. Złapał mnie za nadgarstek, a potem odwrócił moją rękę.                                                                                                                       - Nie tnę się debilu!- szybko odsunęłam rękę. Wcale wtedy nie chciałam płakać, ale nie wytrzymałam. Podeszłam do kanapy i wybuchłam dziecięcym płaczem. Podchodząc do mnie Harry zobaczył na kanapie żyletkę.                                                                                                                                                        - A co to jest? Skoro się nie tniesz to po co to?- podstawił mi tę żyletkę tuż pod nos.                                             
- Chciałam się tnąć. Nie rozumiesz. Po co tu przyszedłeś, skoro już od dawna cię nie obchodzę. Harry odłożył tę żyletkę. Podszedł i przytulił mnie. Wymamrotał tylko słowo "przepraszam". Czułam się wtedy bardzo dobrze. Już tak dawno nikt mnie nie przytulał. Nie sądziłam, że Harry jest zdolny do tego, aby prosić moją matkę o klucze do domu. Byłam tylko ciekawa ile będzie w stanie dla mnie zrobić.                                                                                                                                                               -Harry...-wymamrotałam                                                                                                                                                                -Tak?                                                                                                                                                                                                - Nienawidzę cię, ale nie puszczaj mnie, bo już tak dawno nikt mnie nie przytulał.                                          
 Usiadłam Harry`emu na kolanach a on przytulił mnie z całych sił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz