sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 2

Obudziły mnie jakieś szelesty. Otworzyłam oczy i obróciłam się. Ktoś leżał obok mnie.
- AAA ! – wrzasnęłam na cały dom i wyparowałam z łóżka. Osoba ta obróciła się i spojrzała na mnie przymrużonymi oczami. Rozpoznałam ją.
- Harry ? – spytałam niemo.
- Dzień dobry. – powiedział uśmiechnięty przeciągając się. Do pokoju wparowali wszyscy mieszkańcy domu.
- Co się dzieje ?! – krzyknął Louis.
- Sama tego do końca nie wiem. – rzekłam krzyżując ręce. Hazza pokazał wszystkim szereg białych ząbków.
- Co Ty tu robisz ? – zapytałam przez zaciśnięte zęby.
- Yyy... Śpię ?
- Nie miałeś na to pozwolenia. Mówiłeś, że będziesz spał w salonie !
- Zmieniłem zdanie.
- Jak ja Ci zmienię zdanie. – chciałam do niego podejść, ale Liam powstrzymał mnie.
- Wynocha z mojego pokoju. – powiedziałam ze stoickim spokojem wskazując na drzwi. Lokowaty posłuchał tego tak jak i reszta zespołu.
     Zła spojrzałam na ekranik telefonu. Była szósta trzydzieści. Normalnie do pracy wstaję o siódmej, ale dziś i tak bym nie zasnęła. Wzięłam z szafy vans’y, kremowe rurki i t-shirt z misiem. Poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Włosy związałam w wysokiego koka. Wymalowałam się,
     Po tych czynnościach zeszłam na dół. W kuchni była tylko Eleanor. Uśmiechnęła się na mój widok.
- Jeszcze zła ? – zapytała mnie, gdy ja szykowałam sobie kanapkę.
- Trochę. On jest wkurzający, ale i taki słodki. - rzekłam siadając obok niej.
- Skądś to znam. Nie przejmuj się tym. W końcu mu przejdzie zobaczysz.
- No oby, bo jak nie to go z domu wyrzucę. – zaśmiałyśmy się.
- Idziesz do pracy ?
- No niestety. Za piętnaście ósma będzie po mnie Trina.
- Kto to ?
- Moja przyjaciółka. Chodzimy razem do pracy.
- Aha. – odparła i wzięła łyka herbaty. – Gdzie jest mama ?
- Na Hawajach. – odpowiedziałam biorąc kęs kanapki.
- Przepraszam gdzie ? – spytała z niedowierzaniem.
- Na Hawajach. Poleciała tam z Tomem.
- Kim on w ogóle jest ?
- Chłopakiem mamy. Teraz nie widzi świata poza nim.
- A on w ogóle fajny jest ?
- No powiedzmy. Ale jeżeli będzie mi kazał mówić do siebie tato, to się chyba wyprowadzę.
-Hahaha. Dobre.
Nagle do kuchni wszedł Harry. Spojrzałam na niego i od razu odwróciłam głowę.
- Możesz nas zostawić samych ? – poprosił El Hazza.
- Jasne. – wyszła z kuchni. Usiadł na miejscu obok mnie.
- Jesteś jeszcze na mnie zła ? – spytał. Nie odpowiedziałam. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Wstałam z krzesła, ale Styles chwycił mnie za rękę. Spojrzałam na niego.
- Puść mnie. – rzekłam.
- Nie dopóki mi nie odpowiesz. – westchnęłam.
- Tak, jestem na Ciebie zła. A teraz mnie puść.
- No nie bądź na mnie zła, proszę, ja to robiłem w żartach.
- Mam to gdzieś. – wyrwałam mu się.
- Przepraszam. – powiedział idąc za mną. Usiadłam na kanapie. Zrobił to samo. W TV leciał film sama nie wiem jaki.
     W pewnym momencie chwycił mnie za dłoń.
- Ej no, wybacz. – zrobił oczka małego szczeniaczka.
- Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać. – oznajmiłam i wyciągnęłam dłoń z jego uścisku. Zabrzmiał dzwonek. Wzięłam  torbę i otworzyłam drzwi.
- Hej. – przywitała mnie Trina.
- Siemka. – zamknęłam za sobą drzwi. Droga do pracy zajmowała nam zazwyczaj dziesięć minut.
- Dzisiaj nie w humorze? – zagadała.
- No trochę.
- Co się stało ?
- No bo Eleanor do mnie przyjechała z szóstką znajomych. Taki jeden Harry jest na maksa słodki, ale strasznie wkurzający. Mieliśmy spać na jednym łóżku, ale się nie zgodziłam. Tak więc powiedział, że będzie spać na kanapie w salonie. Niestety gdy się rano obudziłam leżał obok mnie. No i jestem teraz na niego wściekła. A ten za mną chodzi i na okrągło przeprasza. – odparłam. Trina zrobiła wielkie oczy.
- Łooo. No to masz na prawdę problem. – rzekła ironicznie. – Chłopak Cię podrywa. podoba Ci się, ale go odtrącasz. No dziewczyno, na serio masz problem.
- Podoba, nie podoba, ale wkurza tak, że masakra.
- On to robi, żeby zwrócić na siebie uwagę.
- Oj tam. Oj tam.  I tak jeszcze trochę pojedzie, więc wiesz. – w tym momencie weszłyśmy do budynku naszej pracy. Poszłyśmy na zaplecze i wzięłyśmy fartuszki. Trina siedziała na kasie, a ja chodziłam i przyjmowałam zamówienia.
     Lubiłam tą pracę. Jestem tu zatrudniona od jakiś trzech miesięcy.
     Klientów było jak zawsze. Nie za dużo, nie za mało. Akurat. Byli w miarę znośni.
     Około godziny drugiej do knajpki wszedł Harry i Niall. Nie chciałam do nich podchodzić, ale nie miałam wyjścia. Wolnym krokiem skierowałam się w stronę ich stolika.
- Witamy w „Milk Shake’u”. Co chcą państwo zamówić ? – zapytałam ze sztucznym uśmiechem.
- Ja poproszę hamburgera, frytki i colę. – rzekł irlandczyk.
- A ja przyjęcie przeprosin i zgodę na wyjście na kolację przeprosinową.  – powiedział z uśmiechem Styles.
- Czyli frytki i sok pomarańczowy. rozumiem. – zapisałam to w notatniku i już miałam odejść, kiedy wstał i chwycił mnie za nadgarstek.
- Proszę. – przyciągnął mnie do siebie. Spojrzałam w jego śliczne, zielone oczy. Nie potrafiłam się im oprzeć. Moje serce mówiło, abym się zgodziła, a rozum, aby nie. W końcu serce przejęło kontrolę nad wszystkim.
- Dobrze. Kończę pracę o czwartej.
- To o piątej ? – spytał uśmiechając się szelmowsko.
- Zgoda. – odparłam. Puścił mnie, a ja podeszłam do kuchni i podałam zamówienie.
- To jest ten Harry o którym mi mówiłaś ? – zapytała Trina, gdy przechodziłam obok niej. Pokiwałam głową na potwierdzenie.
- Ładny. – dodała z uśmiechem. Odpowiedziałam jej tym samym.
     Siedział w knajpie jeszcze z pół godziny. Podczas tego czasu cały czas mi się przyglądał i uśmiechał. To było strasznie słodkie.
     O szesnastej skończyłam dzień roboczy. Poszłam do domu. Tam czekał na mnie Hazza z resztą mieszkańców. Uśmiechnęłam się do niego przelotnie i poszłam na górę do swojego pokoju.  Wzięłam laptopa i położyłam się na łóżku. Weszłam na fejsa, twittera i jeszcze parę stronek.
     Nim się obejrzałam, a dochodziła godzina siedemnasta. Zeszłam na dół.
- Gotowa ? – zapytał uśmiechając się.
- Tak. – odpowiedziałam.
     Wyszliśmy przed dom. Harry otworzył mi drzwi od czarnego BMW.
- Dziękuję. – rzekłam z uśmiechem. Odpłacił mi tym samym. Wszedł do samochodu na miejsce kierowcy.
- Gdzie jedziemy ? – zapytałam.
- Niespodzianka. – odparł.
     Po piętnastu minutach znaleźliśmy się przed jakąś restauracją.
- Jesteśmy. – oznajmił. Pomógł mi wyjść. Następnie chwycił mnie za dłoń i prowadził do budynku. Przy wejściu powiedział coś facetowi, po czym pociągnął mnie do stolika. Odsunął mi krzesełko, a potem usiadł naprzeciwko mnie.
- Jaki z Ciebie dżentelmen. – rzekłam do niego.
- Dla Ciebie mogę być nawet służącym. – odparł pokazując białe ząbki. Po chwili podszedł do nas kelner. Zamówiliśmy spaghetti i wodę mineralną. W restauracji było extra. Tak romantycznie. Zespół grał na skrzypcach, wystrój miłosny. Normalnie bomba. Dziesięć minut później przyniesiono nam zamówienie.
     Po posiłku rozmawialiśmy i śmialiśmy się niesamowicie.
- Czas się zbierać. – powiedział po godzinie.
Chwycił mnie za rękę i zaprowadził do samochodu.
     O wpół do siódmej byliśmy przed domem.
- Dzięki, że się zgodziłaś. – powiedział z uśmiechem.
- To ja dziękuję. – odparłam. Harry przybliżył się do mnie do pocałunku. Byliśmy już milimetry od siebie kiedy zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go z torebki. Byłam wściekła. Dzwoniła to mama. Nie odebrałam tylko odrzuciłam. Zadzwonię do niej jutro. Spowrotem wrzuciłam komórkę do torby.
     Wyszliśmy z samochodu. W domu poszłam na górę u się umyłam. W łóżku byłam przed jedenastą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz